Cisza. Przyglądam się okrwawionemu palcu, z krwią pozostałą po pomiarze poziomu cukru. Cisza niezupełna, za oknem dobrze znany agregat chłodzenia, po drugiej stronie ulicy, podaje dźwięk jaki słychać w samolocie odrzutowym podczas przelotu np. z Katowic-Pyrzowic do Frankfurtu.
Powoli i kolejnymi wstrząśnieniami odcedzane obrazy z dnia, jak makaron tuż po przegotowaniu i płukaniu w zimnej wodzie, pod kranem, nad ciasnym zlewem w kuchni u rodziców. Metalowe, silne dźwięki – pochodzą ze wspomnień, kiedy babcia, czyszcząc sitko, uderzała nim o blaszany, emaliowany zlewozmywak.
Dlaczego nie można usnąć? Czy chodzi o te wieczorne opowieści dziadka, przy łóżku, w dzieciństwie, o ludziach, którzy wylądowali na Księżycu, a potem zabrakło im tlenu…? Które odbijały się grozą w następnych tygodniach i miesiącach. Nie chodzi o grozę, lecz o to, że tych opowieści już nie ma. Nie ma kto opowiadać.
Agregat chłodzenia umilkł. Może to znak, że właśnie teraz trzeba się położyć.