Bzdura

Uwaga, będzie nudne dla tych, co nie kumają sieci komputerowych 🙂

W pracy od kilku miesięcy miałem ten problem, że bezprzewodowa sieć, której Punkt Dostępu (malutkie urządzenie) mam na sąsiednim biurku, działała tak wolno, że praktycznie nie działała. Dlaczego? Nie wiedziałem! Przecież sygnał sieci miałem w komputerze maksymalny…! A Internet praktycznie nie działał!

Kiedyś, kiedy administrowałem siecią, to zmagałem się z takimi problemami na co dzień. Byłem Sherlockiem Holmesem od komputerów. Tropiłem błędy polegające na jednym przecinku, po przestawieniu którego wszystko wracało do normy. I cieszyłem się z tego, jak dziecko. Choć nikt tego nie był w stanie zrozumieć.

A dziś mam już tego dość. I teraz jest to dla mnie wyzwanie, ale gdybym miał się zajmować takimi "bzdurami", to koniec pracy z animacjami, zdjęciami, montażem wideo itd. Co więcej – animację czy film może docenić każdy, a takie grzebanie w wirtualnych czeluściach pozostaje bzdurą dla wszystkich. "Działa? OK". I to jest cała "radość", na jaką można liczyć.

No lecz ostatnio wziąłem się za ten problem. Po pierwsze – ze starych notatek trzeba było wysupłać sposób dostania się do tego Access Pointa. Bo on ma swój sieciowy adres (jaki?), login i hasło (jakie?). To wszystko trzeba było wyczytać z notatek, które oczywiście kiedyś zrobiłem, jak konfigurowałem to urządzenie. A notatki są, muszą być, bo inaczej to klapa. Notatki są w odpowiednim miejscu, zabezpieczone, że nie każdy może tam zaglądnąć. To się nazywa – poufne dane :-))))

Ciekawostka, że do tego AP można logować się przez adres IP, który należy do zupełnie innej sieci niż ta, w której aktualnie pracuje. To tak, jakby mógł pracować naraz w dwóch różnych sieciach, jakby miał schizofrenię, innymi słowy! No dobrze, udało się "do niego dostać" i wreszcie na ekranie pojawił się panel sterowania urządzeniem. Swoją drogą – to niesamowite, że taki Punkt Dostępu WIFI (Access Point) ma swoją stronę www, na której można dokonywać wszelkich ustawień. Bajecznie proste, a kilka lat temu – koszmarnie trudne grzebanie się w cyferkach.

No i tam zmieniłem tylko jedno ustawienie: channel WIFI, było: 11, zmieniłem na: auto. I teraz działa fantastycznie… Jak na to wpadłem? W ogóle nie wpadłem. Gapiłem się w ekran pełen ustawień i tak mi przyszło do głowy, żeby to zmienić. Doświadczenie? Intuicja? Wyczucie, że akurat to może mieć znaczenie, wśród co najmniej kilkunastu innych ustawień…

No i rozumiecie coś z tego? Ja rozumiem, ale jakoś wcale mnie to nie cieszy. Takich problemów są w komputerach tysiące. Mnie by cieszyło, gdyby rozumieć jakąś sporą część, najlepiej całość. Rozumieć ideę, mechanizmy, warstwy… Ale we współczesnych komputerach można rozumieć jedynie drobny wycinek. Reszta jest jak ocean, i jeśli tylko faluje tak, że możemy na tym skorzystać, to lepiej tam nie zaglądać…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *