Przeklęta tęsknota. Ukrywająca się w snach o miejscach, w których jeszcze nie byłem. Nieznane ulice, zamazane twarze. Mijane skrzyżowania z nocnymi lampami, mijane szybko, samochodem najwyraźniej. Budzę się z odświętnym uczuciem, że byłem i znów dokonało się coś, nawet jeśli tylko we śnie. Ale to i tak nastąpi, przyjdzie ten moment z przeświadczeniem, że oto teraz właśnie, znów po raz pierwszy, gdzieś, ale nie po raz pierwszy, bo było już we śnie.
Zawsze lepiej tam, gdzie mnie nie ma. Miliony miejsc czekających na bycie kogoś, kto by tylko był, choć raz. Nigdy nie zgłębione otarcie się o powierzchnię, pierwsze wrażenie, ulotne, a i tak mnie uzależnia – od kolejnych…
Anonimowi ludzie, z ciągle podobnymi problemami. Jak należy sądzić – skategoryzowanymi, opisanymi już dawno przez innych. Lecz gdy wziąć pod lupę – wyłaniają się niepowtarzalne zmagania, bez szablonu: ludzki ból czy radość.
Te same, a jednak inne marzenia.
Budzę się, nie śpię, choć powinienem spać. Tęsknota nie pozwala zasnąć, rzeczywista lub wyimaginowana, wyidealizowana czy egoistyczna. Gonić za czymś, czy raczej uciekać – wygląda to tak podobnie…