W poniedziałek, tydzień temu, miałem jechać na warsztaty fotograficzne, jako jeden z prowadzących. I pojechałem, przegryzając antybiotykiem. Wcześniej – piątek i sobota były najgorsze. Zadziwiające, że leżenie bez ruchu w łóżku to prawie wszystko, na co człowieka stać w takich chwilach. Drżenie dreszczy, darcie bólu, zamknięcie w sobie, nieczułość na świat. A właśnie w sobotę miałem fotografować ślub, przejechawszy wcześniej dwieście sześćdziesiąt kilometrów sam, samochodem. Pierwszy raz – po prostu poinformowałem, że nie przyjadę. Nie pomogły telefony do kolegów fotografów.
Warsztaty były świetne, bo uczestnikom się chciało 🙂
A teraz będę spać, bo odespać jeszcze się nie udało 😉 Dobrej nocy, pewnie sporo z Was już śpi (nie liczę tych, którzy wchodzą tu np. z USA lub Australii 😉