Ciąg dalszy otępienia. Nie za bardzo wiem, co się ze mną dzieje, trzeba (zatem i po prostu) poddać się spokojnie sytuacji i czekać. I obserwować, o ile jest się w stanie obserwować (w tym stanie). Zresztą sam proces obserwacji, (autoobserwacji w tym przypadku), może być tylko moim wyobrażeniem, a nawet jeśli nie jest, to jego efekty, czyli poczynione obserwacje, lub ewentualne wnioski, wyciągane na teraz i na przyszłość, mogą być zupełnie błędne. Może więc jedyną, drobną korzyścią będzie samo skłanianie siebie do obserwacji (czyli: wyjścia z siebie), by potem jej owoce czym prędzej wrzucić do kosza. To jedyny wysiłek, być może, który leży w zasięgu ręki, tylko po to, by nie poddać się bezmyślnej egzystencji.