Głos w słuchawce, że Beniamin dużo pije. Głos zaniepokojony. I potem już trudno odpędzić tę myśl. Ale przecież nie jest wychudły, a byłby. To tryskające energią dziecko, a nie byłoby takie. Ale gdyby jednak… Zaczynam układać w głowie, na szybko i na próbę, nasze nowe życie. Pompa insulinowa, małego przyzwyczaić jakoś do badania krwi. Zapewne zupełnie niepotrzebnie, ale jednak w myśli błagam, że jeśli ma to nastąpić, to może jeszcze nie teraz.
Dziś rano wszyscy zmierzyliśmy glikemię. Beniaminowi pierwszy raz. Choć nakłuwał mi palec już wcześniej, to teraz sam przeżył to boleśnie, na własnej skórze. Sara już zna, chciała uniknąć, ale w takich przypadkach – im szybciej tym lepiej. Później oboje się pocieszali nawzajem, masując paluszki 🙂
Wszyscy poniżej 90, a Beniamin nawet 76. Nawet tatuś nadzwyczaj "grzeczny", taki wynik to u niego rzadkość. No to ciągniemy dalej… Przynajmniej jakiś czas.
(Tytuł wpisu wzięty z jednego ze spektakli teatralnych 🙂