Do przodu

Mojego syna nie widziałem od dwóch dni, ale rozmawiałem z nim wczoraj wieczorem. Nie tylko chciał ze mną rozmawiać, ale nawet się rozgadał, nie musiałem go ciągnąć za język. Powiedział, że już jadł kolację, i że gotuje się woda, która jest gorąca. Powiedziałem mu, żeby uważał na tę wodę.

Słuchając przez telefon jego głosu przypomniałem sobie początki podobnych rozmów z Sarą. Szybko mijają te chwile, trudności, stres, walka o ich przezwyciężenie – pozostają z tyłu. Dziś w filmie widziałem, jak różnie dzieci uczą się poruszać. Na specjalnej ścieżce, która była filmowana, dzieciaki zasuwały do przodu w najróżniejszy sposób. To nieprawda, że wszystkie muszą raczkować. Nieprawda, że wszyscy musimy przechodzić takie same etapy rozwoju, które są nam w dodatku narzucane przez szkołę i niereformowalnych, drętwych "pedagogów".

Ciekawe jest też to, że już od dziecka uczymy się wielokrotnie tych samych rzeczy, ale coraz nowszych kontekstach. Na przykład dziecko, które nauczyło się chwytać leżąc, musi uczyć się chwytania na nowo, kiedy już siedzi. A potem – jeszcze raz – kiedy umie stać. Łatwo to przełożyć na inne, bardziej abstrakcyjne zachowania.

Powracając do jednego z moich ulubionych wątków – uczymy się siebie, ciągle i po raz kolejny. Uczymy się wielokrotnie kontaktów z tymi samymi ludźmi, z naszymi bliskimi. Czasem uczymy się tego zaczynając prawie że od początku. I to wcale nie jest tragedia, ani uwstecznienie. To jest normalne 🙂


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *