Komórka

– Byłaś w sklepie? I jak? Udało się? No, mówiłem. Dużo wydałaś? Nawet nie tak źle. Ale to ciężkie było, przyniosłaś jakoś do domu? Dałaś radę? Dzielna jesteś, ale wiesz, że nie powinnaś tyle nosić. Jeszcze dzieci nosisz. No, przynajmniej tego małego. Mały darł się? Czego on tak się drze? Młoda się tak nie darła. Aha, nie spał. I nie jadł. Nie jadł, bo nie chciał. Wiem, spodziewam się. Uparty. Ale już nie ma odwrotu. Trudno, kiedyś przestanie. W sumie niegłupi chłopak, szybko się przekonał.

– Nie spałaś. Kiepsko. Może po południu. Jak przyjdzie mama. Nie przyjdzie? Dopiero wieczorem… A ojciec by…? Nie. Ale ty i tak się nie położysz. A jak położysz, to nie uśniesz. No chyba że już naprawdę… Stukają? Stukają za ścianą. Zmieniają kran i coś tam poprawiają. Wiem, nie uśniesz. Mam stopery, ale tobie stopery nie pomogą. Stukanie słychać. Tak, pranie mogę powiesić. Tak, miałem iść, ale przecież pół godziny to nie problem. Powieszę, he, na pewno nie tak dobrze, jak ty. Zdążysz. Na wpół do piątej zdążysz.

– Małemu zmieniłem pampers. Wsadziłem do wanny, jak przedwczoraj. Tak chyba łatwiej. Zresztą, lubi to. Nie, nie było mu zimno. Sprawdzałem. Ciepłe ręce i nos. No pewnie, że nie chciał wyjść. No i chciał stać na pralce, uparciuch, o mało się nie poślizgnął. Koszulka nie chciała przejść przez głowę, wrzeszczał wniebogłosy. Myślałem, czy nie naciąć, ale przeszło. Tak? Nie. Przewrócili kwiatek, kazałem sprzątać, ale jasne, że nie posprzątają. Młoda mu ustępuje. Oboje darli się: moje! Nie, nie wiem, kto pierwszy.

– Wracam. Może pięć kilometrów. Do apteki? Której? Naprzeciwko pomnika… po dwudziestej pierwzej. Nie wiem, czy sprzedadzą. Jak nie sprzedadzą, to doniesiemy. Boli bardzo? Swędzi. Już wolę, jak boli. No to na razie, jakby co jeszcze, to dzwoń…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *