Równo poustawiane łóżka na długiej sali. Sala jakby nie miała ścian. Łóżka są szpitalne, z mechanizmami, które pozwalają na podnoszenie, pochylanie… Nie pamiętam, czy na innych łóżkach był ktoś, ale na jednym z nich, w rzędzie tym dalszym ode mnie, leżał wujek Józef. Nie leżał, zginał się z bólu. Wokół łóżka stała najbliższa rodzina, w milczeniu i nieruchomo. On podnosił się, opadał, i wydawał dźwięki, które człowiek w takim stanie wydaje. Przechodziłem w odległości dwóch rzędów, mając w oczach obraz jakby powolny przejazd kamery w kiepskim serialu. Trwało to długo, wreszcie wujek opadł i znieruchomiał. Wtedy oni powoli naciągnęli na niego prześcieradło…