Co za nastrój, jesienny. Znał go dobrze, czuł silnie. Ale nigdy nie wiedział, co było pierwsze – czy to uczucie, czy bezkształtna jesień. Czy tęsknota, czy to wdzierające się do wewnątrz zimno. Czy to zimno z zewnątrz, czy chłód w samej piersi.
Pamiętał tylko teraz, że od szkoły podstawowej, jesienią, czuł ten ucisk, niepokój pomieszany z jakąś nostalgią, tęsknotą, albo chęcią, żeby się zamknąć, owinąć szczelnie… Żeby ktoś go zamknął w ramionach, w sobie, całego… Niektórzy twierdzą, że to chęć powrotu do łona, gdzie było bezpiecznie, bez tego niepokoju…
Trawniki – jakby opustoszałe, biedne, ze zniszczoną zielenią. Chodniki – z mokrą bryją z brudnych liści. Przekorny ludzki umysł próbuje doszukać się w nich piękna – jednak, mimo. I znajduje – choć piękno przyciszone, swojskie, niezrozumiałe dla obcych. To ścieżki wspomnień…