Poprzedni wpis został tak szybko skomentowany, że zachęciło mnie to do kontynuowania tematu.
Poniższy obrazek przedstawia zakręty znane pod nazwą "serpentynki", w miejscowości Michałowice. Na czerwono zaznaczono miejsca, w które wpadają samochody podczas mokrej nawierzchni. W przypadku lewego zakrętu – auta wypadają "klasycznie", na zewnątrz drogi. Powód wydaje się oczywisty – zbyt duża prędkość, opony nie są w stanie zapewnić odpowiedniej dla tej prędkości siły dośrodkowej, samochód, zamiast zmieścić się w zakręcie, wybiera krzywiznę o większym promieniu, czyli wypada na zewnątrz.
(źródło: maps.google.com, bezpośredni link tutaj)
Lecz ciekawsze zjawiska mają miejsce w zakręcie środkowym. Samochody bowiem wypadają tutaj do środka łuku! Czyli samochód skręcił bardziej, niż wymagał tego zakręt. Mówiąc sarkastycznie, gdyby nieszczęsny kierowca jechał szybciej, to jego samochód wybrałby szerszy łuk i utrzymałby się na drodze.
To oczywiście tylko teoretyczne rozważania, gdyż cały problem zaczyna się od utraty przyczepności, do której nie powinno w ogóle dojść. Według moich doświadczeń w tym zakręcie jest bardziej ślisko niż gdzie indziej, szczególnie – prawy pas pod górę. Kierowcy czują, że auto wypada na zewnątrz zakrętu, odruchowo ściągają bardziej kierownicę i odejmują gaz. Za chwilę jednak trafiają znów na lepszy asfalt, auto chwyta przyczepność, lecz niestety koła są skręcone za bardzo, poza tym są hamowane przez silnik, bo kierowca zdjął nogę z gazu, a wszystkie popularne samochody mają przedni napęd. Kierowca zostaje zaskoczony po raz drugi w ciągu ułamków sekund – przed chwilą wypadał na zewnątrz, ale teraz – leci do środka. Mało kto jest w stanie choćby zauważyć, co się dzieje.