To spotkanie nosiło wszelkie znamiona objawienia. Szukałem kolejnej wystawy Miesiąca Fotografii, kiedy wszedłem do bramy i pomieszczenia z książkami na półkach. Zapytałem o galerię. Wychodząc – zdałem sobie sprawę, że to antykwariat. No… to mam chwilę czasu. Gdzie fotografia? Tutaj? A film? Obok. Łatwo czytać na grzbietach, dobrze poukładane. Wyciągam jedną – Stuhr. Pisze o sobie. Otworzyłem i zacząłem przebiegać akapity.
…już teraz zwracam uwagę na to, co najgroźniejsze w byciu aktorem, co ja nazywam "błazeńskim schorzeniem". "Błazeńskie schorzenie" zasadza się na tym, że jeśli pewien typ zachowania i stworzonej przez aktora osobowości został zaakceptowany i polubiony przez publiczność, aktor zaczyna z próżności, dla własnej wygody, aby być dalej lubianym, przenosić ten typ zachowania na życie. I tu zaczyna się błazeństwo – choroba. Młodzi adepci aktorstwa, uważajcie, połykając szlachetnego bakcyla teatru, połykacie go z wirusem próżności. Zacznijcie z nim walczyć już teraz! Ulotkę tej treści proponuję rozdawać w czasie egzaminów wstępnych do szkół teatralnych.
J. Stuhr, "Sercowa choroba, czyli moje życie w sztuce", Czytelnik, W-wa 1992, str 27
Hm… Ciekawe.