Tak sobie żartowałem, że powinienem przestać pisać bloga, a tymczasem biję rekordy, to już trzeci wpis dzisiaj. Tak, ta niekonsekwencja będzie miała swoją konsekwencję.
Już dawno miałem napisać – coś, o czym warto.
Babcia kupiła Sarze książeczkę – historie biblijne – na wyprzedaży – za jakieś pięć złotych czy coś takiego. Rzut oka i… Fascynująca perspektywa! Izraelici pod górą Synaj. Przerzucam strony – Izraelici przechodzą przez morze – widok, który wywołuje dreszcz. Widziałem nie tak mało rysunków tego momentu, ale w tym jest doniosłość chwili, strach, nadzieja, przywództwo, małość człowieka i wielkość tego, którego nie widać. Oglądam dalej – rysunki fascynujące, z rozmachem, choć w małej książeczce, przemyślane, zakomponowane nieruchome obrazy, które ożywają w oczach. Szukam nazwy rysownika. No tak. Marek Szyszko.
Justyna Kowalczyk. Niewiele mogę powiedzieć konkretnego o jej sukcesie, spotkałem go gdzieś mimochodem, na stronach przerzucanych przy okazji gazet. Wystarczyło.
Tomasz Wiech, reporter, znany mi głównie ze zdjęć w krakowskiej Wyborczej, zdobywca jednej z nagród World Press Photo. Jego zdjęcia, zwłaszcza te ostatnie (niekoniecznie te z dziennika), mają w sobie mniej z teatralności, a więcej z ludzkich uczuć.
Ci ludzie ucieszyli mnie bardzo. W ogólnym bałaganie, dżungli panującej wokół, organizacyjnej, politycznej beznadziei, wszechobecnym "ratuj się kto może", "wszystkie chwyty dozwolone"… Dziś znów przejechałem kilka ulic w centrum na rowerze, i znów nie mogłem się opędzić od myśli, że nazywanie "ścieżkami rowerowymi" tego, co tam jest, to produkt jakiejś paranoi. No dobrze, ale miało być o dumie i inspiracji, więc… Są jednak ludzie, którzy robią coś dobrze! To fantastyczne! Po prostu – fantastyczne.