Nie wiem, za co się zabrać, jak ustawić sprawy w ważności. Może dziś wieczorem zrobię sobie zebranie z samym sobą i kartką papieru, dla uporządkowania. Mnóstwo spraw wartych zajęcia się, zbytnie mnóstwo.
Muszę więcej spać, z nocy na noc śpię coraz krócej. I wiem, do czego to doprowadzi.
Cóż, przepraszam Czytaczy tego blogu, że niewiele ostatnio
górnolotności. Pewna pani, która zajmuje się pisaniem tekstów, przyznała,
że przeczytała ten blog od deski do deski, i nawet zechciała
zacytować kilka zdań w swoim artykule. Cóż, chciałbym ją zadowolić, jak i innych… Pisarz czasem nie może opędzić się od wizji swoich czytelników, wizji bardziej, mniej lub w ogóle nie uzasadnionej. No i zaczyna pisać tak, aby ich zadowolić, i to jest początek końca. Podkreślam, że raczej próbuje zadowolić ich takich, jakich sobie wyobraża, a nie siebie. To znaczy siebie, ale poprzez wyimaginowaną ich wyobraźnię. Czyli tworzy się jakieś idiotyczno-koszmarne zapętlenie.
Nie będę nikogo zadowalał, sorry. Jeśli ktoś potrzebuje osobistego zadowolenia – proszę do mnie napisać, odpiszę prywatnie i wtedy zrobię, co w mojej mocy.