Podobno

W samo południe
pochylam się
nad wielkim łóżkiem
kołyszę się
miękko się zsuwam
kładę na wznak
futrzana mapa
a w środku ja

dobrze tak…


z płyty "Świnie"
Morawski, Waglewski, Nowicki, Hołdys

W sobotę obudziłem się prawie w samo południe, w karetce pogotowia. Pani doktor-ratownik, brunetka (!) z włosami ściętymi równo powyżej ramion, wlewała mi do ust ampułkę glukozy. Ach… glukoza…! Z martwych wzbudziła moją świadomość, puściła na nowo taśmę pamięci. Tak! Byłem na zajęciach w szkole, położyłem się na chwilę w samochodzie, później, niepokojąco wyrwany ze snu, odwijałem naprędce z papierków cukierki. I…? Dalej…?
O tym, co dalej, świadczą zmaltretowane mięśnie, poprzestawiane kręgi i poraniony język. Zaczęła mnie szukać Olga, musiałem już przejść najgorsze, bo podobno odebrałem od niej telefon i podobno bełkotałem coś z niewielkim sensem. Gdy mnie zaleźli, to podobno sam przesiadłem się do ambulansu, podobno nie wiedziałem, jaki był dzień i miesiąc, a pielęgniarzom podobno pesel wyrecytowałem bezbłędnie.

Ten kawałek życia znam tylko z opowiadań. Ioana mówi, że to moje szczęście.
Olga, dziękuję Ci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *