Kasia zapytała mnie dzisiaj, czy noszę aparat ciągle przy sobie. Otóż – nie. Ale w pewnym momencie życia zostaje się fotografem i patrzy się na świat jakby ciągle przez aparat, nawet, jeśli się go nie ma.
Ale dzisiaj miałem, idąc przez Rynek. Sara byłaby zachwycona, gdyby mogła zobaczyć te bańki. Pokażę jej jutro zdjęcia 🙂
Zafascynowały mnie te bańki. Ogromne, pulsujące, jak zjawiska z kosmosu. Dzieci przebijały je ot tak sobie, ale przecież można by pozwolić im płynąć. Nikt nie wie dokąd.