Czytam końcówkę wczorajszego wpisu:
Czasem chciałbym, żeby rzeczywistość sceniczna pozostała nienaruszona zakulisowymi dodatkami. Utrzymać wiarę w bajkę.
Chyba niezbyt dobrze się wyraziłem. Rzeczywistość sceniczna – miałem na myśli świat tworzony na scenie, nieprawdziwy, bajkowy, bo taki ma przecież być – i tak żyje własnym życiem, pozostaje nienaruszona w każdym przypadku. Nawet jeśli po iluś tam spektaklach przedstawienie niewiele przypomina reżyserski pierwowzór, to dalej jest to bajka, tyle że inna. Nie mam problemu utrzymać wiary w tę bajkę – ona jest najczęściej piękna, poruszająca, zastanawiająca, odciskająca się wewnątrz. Nie mogę się tylko nadziwić, że ona istnieje wyłącznie na scenie… Zmyka się kurtyna, gaśnie światło i… jakby nie pozostało po niej śladu. Zabytkowe ornamenty okazują się plastikiem, powierzchownie pomalowanym, skóra – płótnem, fasady, okna, drzwi – przybrudzonymi przez dziesiątki spektakli atrapami. A bohaterzy…