Wspomnienia – do nich wracam. Wiem, że wspomnienia kształtuje sam człowiek, to oczywiste, że często są dalekie od rzeczywistości. To oddzielny świat, ale niegroźny, jeśli powoduje dobro. Tak, jak w logice – z fałszu może wynikać prawda.
Wspominam moje pierwsze przedstawienia w teatrze. Z wysokości patrzyłem na scenę. W naszej kabinie realizatorskiej zawsze było przygaszone światło. Krótkie schodki oświetlała mała lampka. Dziś wymieniłem w niej żarówkę, zaświeciła znowu, choć nie ta sama. Wspominam chwile pełne tamtego czaru, gdy byłem jeszcze nieświadomy mechanizmów, wśród których grane są przedstawienia. Pierwsze chwile, gdy sam zostawałem na realizowaniu. Może to było "Po latach o tej samej porze" z Anną Dymną i Tadeuszem Hukiem? Bardzo ciepłe przedstawienie… Po zakończeniu wszyscy pracujący uciekali szybko do domu, tylko ja nie miałem się do czego spieszyć – mój pociąg odjeżdżał dopiero za godzinę. Gdy spokojnie pracowałem na scenie zabierając sprzęt, nagrzane reflektory stękały, stygnąc. Czasem chciałbym, żeby rzeczywistość sceniczna pozostała nienaruszona zakulisowymi dodatkami. Utrzymać wiarę w bajkę.