Źle się czuję wśród ludzi, unikam. Są takie dni, kiedy nie mam do nich cierpliwości. Jeszcze mogę wytrzymać, kiedy ktoś jest otwarty i szczery. Ale kiedy zaczynają kombinować, tuszować, kręcić, zmyślać, schlebiać… To po prostu tragedia. Człowieku, przychodzisz do mnie – mów tak, jak jest. Wtedy zawsze się dogadamy. Ale jak zaczynasz ściemniać, to nie licz na litość. Ściema zawsze wyjdzie na jaw, przecież sam na tym stracisz. Na ściemie nie pojedziesz daleko, jak możesz nie widzieć jej głupoty?
Co ciekawe, najłatwiej jest współpracować z prostymi, prostolinijnymi ludźmi. Najtrudniej – z zakompleksionymi, którzy na każdym kroku czują obowiązek ratowania swojej reputacji. Muszą ukryć, że czegoś nie zrozumieli, albo że się pomylili. A to wszystko i tak widać, jak na dłoni. Często są też zalęknieni i upatrują wokół wrogów, którzy nieustannie działają im na szkodę.
Źle się też współpracuje z tymi, którzy uważają, że muszą grać i uwodzić, żeby realizować swoje cele. Ukrywają swoje wnętrze, grają raz jedną raz drugą rolę, a w końcu te role im się mieszają i wychodzi jakiś klops. Nie należy próbować ich zrozumieć! To grozi paranoją.
Gdybym to ja był idealny, potrafił cierpliwie i do końca wysłuchać, zrozumieć, później spokojnie wytłumaczyć, dobrze dobierając słowa do poziomu intelektualnego oraz stanu emocjonalnego rozmówcy, gdybym mógł nie oczekiwać, że mnie od razu zrozumie…
Tragedią jest dla mnie brak wzajemnego zrozumienia. W postrzeganiu innych posługujemy się szablonami, to nieuniknione. Ale czasem trzeba poszukać prawdy o drugim człowieku. Na to trzeba jednak czasu. A czas to pieniądz. A prawda o drugim człowieku pieniędzy nie przynosi, więc jej poszukiwanie wydaje się stratą czasu.