Czytałem o czarnoskórej policjantce, którą często obrażano na służbie z powodu koloru jej skóry. Musiała ona np. wypisać mandat, a ktoś ją doprowadzał do rozpaczy-szału, półsłówkiem wspominając coś o "czarnuchach". Kobieta zapisała się na warsztaty samokontroli, polegające m.in. na tym, że prowadzący zajęcia robi właśnie to, co jego kursantów doprowadza do szału. A oni, wiedząc, że on wcale tak nie myśli, przyzwyczajają się do sytuacji i krok po kroku uczą się z nią radzić.
Coś takiego zastosowałem na sobie. Na forum fotograficznym publikuję moje ulubione zdjęcia (które odbiegają od potocznego standardu "piękności") i próbuję się opanowywać, kiedy dostaję negatywne opinie. Z drugiej strony – mam okazję obserwować, jak prawie-znawcy kreują się na autorytety. Wiem już, że dyskusja z nimi jest stratą czasu, ale i tak trudno mi się powstrzymać 🙂
Porozumienie między ludźmi jest możliwe tylko wtedy, kiedy oni tego chcą. Natomiast kiedy chcą udowodnić swoje racje, to poróżnią się nawet bliźniacy. Ludzie, których dzieli w rozwoju więcej niż dwa szczeble, w braku dobrej woli nie są w stanie nawiązać merytorycznego kontaktu.
Paradoksem jest to, że ktoś posiadający ogromną wiedzę i doświadczenie, często przestaje być kategoryczny, napastliwy, przestaje się bronić i udowadniać swoją wiedzę. Ale aby to nastąpiło, muszą móc przestać się opędzać od ignorantów. Niestety, często w dziedzinie generującej tyle piękna, co sztuka, istnieje tym większa napastliwość, obrzucanie błotem i deprecjonowanie innych.
Mimo wszystko – może są jakimś pożytkiem ćwiczenia z samokontroli… 😉