Wróciłem do domu o 22:20. Znów tak późno, a miało być wcześniej. Niedziela. Nie cieszy fakt zaliczonego dnia w pracy. Sara znów śpi, pozostaje mi ją uściskać we śnie. Jutro pewnie też się nie zobaczymy. Jaki to ma sens…
Miałem coś fajnego napisać, ale opuściła mnie wizja… Trzeba nie kombinować tylko iść spać, zebrać siły na wtorek, na te prawie tysiąc kilometrów. Nie mogę pisać, nie mam weny. Zresztą tak powinno być u uczciwie i spokonie pracującego człowieka – o godzinie za piętnaście dwunasta w nocy.
Dziś wieczorem filmowałem jedną kamienicę przez dwie godziny. Miałem sporo czasu, myślałem o ludziach, z którymi łączy mnie coś szczególnego. Dzwoniłem. Na razie nie jestem w stanie o tym opowiedzieć. Podróże duszy…
Zostawiam Was z czymś… To nie jest spokojne, nie kołysanka. To zastrzyk, jeden z tych, który stawia mnie na nogi.