Ostatniej nocy nie pomogła ani Dynastia Romanowów, ani bezruch w łóżku, w ciemności, ani… Bezsenność do prawie trzeciej w nocy, a później szybka pobudka o ósmej – w pełni energii. Czasem nie warto się zmuszać, walczyć ze sobą, trzeba po prostu przeczekać.
Odkąd zostałem poddanym królowej Cukrzycy obserwuję sam siebie, własne ciało. Wcześniej ignorowałem je bardzo często. Teraz jedną z moich fascynacji jest odnajdywanie drogi między własnymi upadkami i wzlotami – pominąwszy emocjonalne – tymi zwykłymi, fizycznymi. To wspaniałe, kiedy potrafię zająć pozycję obserwatora – nie tylko zresztą samego siebie, własnych myśli, przewalających się uczuć, własnego zdrowia (patrz: hipoglikemia wiecznie żywa), ale również mogę obserwować spokojnie to, co dzieje się wokół mnie. A przede wszystkim – ludzi. I odgadywać, jacy są wewnątrz, co nimi kieruje, co ich pcha w tę lub inną stronę. A jednocześnie podchodzić z rezerwą do tych obserwacji, wyciąganych wniosków, bo nigdy nie dowiem się, jak jest naprawdę i do końca.
Dziś byłem ostatnim pacjentem, czekałem półtorej godziny w opustoszałym wieczorem korytarzu. Przygotowywałem się na szybką wizytę – przecież wiadomo, że lekarz też chce wyjść jak najszybciej do domu. Energicznie wchodząc do gabinetu i sadowiąc się na krześle, znudzony już czekaniem, nie od razu zrozumiałem, że pani doktor chce ze mną porozmawiać – spokojnie i bez pośpiechu. O sztuce teatralnej, na której ostatnio była, o ewakuacji przychodni z powodu pożaru, o tym i owym. Popatrzyłem na nią – na nowo. Tak, już kiedyś powiedziałem sobie, że jest w niej pewien spokój, ciepło, coś przyjaznego i otwartego. Tak! Jakby zachowała to coś z dziecka, co ma też moja Sara, a z drugiej strony – jakby potrafiła przenieść to coś ponad wszystkimi doświadczeniami, kolejami życia, aż dotąd. Zastanawiałem się znów, ile może mieć lat. Było dla mnie pewne, że kiedyś była piękną dziewczyną, kobietą. Jaka była wtedy? Czy równie spokojna, czy emanowała tym czymś…? O czym marzyła… Patrząc teraz to na jej twarz, to na ręce, wahałem się. Lecz przecież wiek – to nieważne. Ważne, że ja czuję się dobrze w jej towarzystwie, i ona najwyraźniej też.
Wielu ludzi spotykam na swojej drodze, choć mało czasu, choć płytko. Ale i tak pięknie.