Dzisiejszy dzień to zmaganie się z hipoglikemią, co w skrócie oznacza – nadchodzące fale osłabienia, podczas których odpływam od rzeczywistości. Jest to deprymujące, rozbijające, kiedy trzeba się nad czymś skoncentrować, gdzieś iść, a ja akurat przestaję widzieć, ciemnieje mi w oczach. Nadchodzi uczucie strachu – to adrenalina, mająca u zdrowego człowieka pobudzić wewnętrzne wydzielanie cukru. Ale u cukrzyka to raczej daremne, bo sam musi sobie go dostarczyć.
To coś, czego inni ludzie nie znają – mieć towarzysza życia, na którego trzeba ciągle uważać, który żyje gdzieś pod skórą. Nie ma od niego ucieczki, jest bezlitosny i konsekwentny w punktowaniu błędów, a czasem – jest zupełnie nieprzewidywalny. Jest sposób, żeby go trochę uspokoić – to planowany, ustabilizowany tryb odżywiania się, rozłożenia wysiłku i odpoczynku, oraz częste kłucie się i upuszczanie krwi z palca na paski testowe glukometru.
Czy pomiary cukru są obciążeniem? Jeśli są ludzie, którzy np. ciągle poprawiają i czyszczą okulary, którzy mają zwyczaj trzymać torebkę w ręku i o niej pamiętać, albo zawsze noszą przy sobie np. aparat fotograficzny, to można również przyzwyczaić się do mierzenia cukru we krwi. To może stać się odruchem jak sznurowanie butów, przełączanie biegów w samochodzie.