Szukam

Moja wierna czytelniczka nie za bardzo zrozumiała o co chodzi w ostatniej mojej notce. Spróbuję to może nie tyle wyjaśnić, co kontynuować.

Nie spodziewałem się, że kiedyś zrozumiem to, co rozumiem dzisiaj – z teatru, z kontaktów międzyludzkich. Kiedyś nie widziałem większej różnicy między kinem a teatrem (wstyd przyznać). Później dostrzegłem różnicę między aktorem operetkowym a teatralnym. To zupełnie co innego, przepaść prawie. Dziś dostrzegam osobistość, gdy przyjdzie do mnie do studia nagrać kilka zdań prostego tekstu. Wypowie kilka wyrazów, i już wiem…

Po prostu w pewnym momencie orientujesz się, że umiesz już tak dużo, że inni pozostają za tobą w tyle. Jeśli tylko ciągle uczysz się, dostrzeżesz, że są inni, i wcale nie jest ich mało, którym nie zależy na rozwoju. Dostrzeżesz, że ledwo zaczną zdanie, już wiesz, jak je skończą. Że od 2-3 lat powtarzają to samo. Że większość ich myśli, które uważają za odkrywcze, są dla ciebie oczywiste. I kiedy próbujesz im to uzmysłowić – idą w zaparte, powtarzają ci to jak dziecku.

A jeszcze nie tak dawno to oni byli twoimi nauczycielami. Podziwiałeś ich, szanowałeś za wiedzę, umiejętności.

Niedawno otworzyły mi się oczy na kolejne etapy sztuki teatralnej. Mam wrażenie, że widzę toporność, gruboskórność, grę pod publikę, niedbałość na elementy warsztatu i kunsztu aktorskiego; brak głębszej refleksji która sprawia, że nawet farsa potrafi czymś zaskoczyć. Artysta powinien być odporny na nastroje i uroki ludu, który zawsze będzie go próbował ściągnąć na trywialną ziemię. A tymczasem artysta musi pozostać ponad, być choć o krok bardziej wykwintnym, subtelnym, panującym nad sytuacją. W końcu jest po to, by podnosić widzów na wyższy poziom, a nie tylko aby im dogadzać, a przez to i sobie.

Kiedyś nie rozumiałem jak pianista potrafi zagrać lepiej jakiś utwór po tym, jak powróci z dalekiej podróży, jak doświadczy w życiu nowego szczęścia lub przykrości. Dziś to rozumiem. To "coś" – wzięte z życia – można przekazać grając koncert, malując obraz czy odtwarzając nawet błahą rolę teatralną. A bez tego czegoś – sztuka staje się nudna, sztampowa, pusta.

Zastanawiam się gdzie jest moje miejsce i jak odgrodzić się od dekadencji. Są po prostu rzeczy sensowne, są bezsensowne, choć niektórzy upierają się przy tych drugich mając przekonanie, że chodzi o te pierwsze. Człowieka, który nie chce się rozwijać, nie można w żaden sposób przekonać, że coś mógłby robić lepiej. To zamknięty dla mnie rozdział. Szukam tych, od których mogę się czegoś nauczyć, którzy pokażą nową głębię, odcień czegoś. Czy mam ich na tyle w moim otoczeniu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *