KasiaSk – mój wierny komentator… pomimo moich na wstępie zapewnień, że raczj nie będę odpowiadał, nie będę też uczestniczył w życiu blogowiska blox.pl…
Kiedyś pisałem dlaczego. Ale mam jeszcze inny powód – czuję, że zaczynając kontakt z człowiekiem, staję się zobowiązany do jego kontynuacji. A może dlatego, że szybko wygasające znajomości uważam za mało sensowne… Poznać kogoś, docenić – na to trzeba czasu. Nie można poznać szybko, a każdy z nas ma ograniczony czas… Nigdy nie wiesz, na ile powierzchowność, którą szybko poznałeś, odpowiada głębszym pokładom. A tak naprawdę to one są interesujące. Wtedy, kiedy minie pierwsza i nawet druga fascynacja.
Ale nie o tym chciałem pisać.
Słuchałem dziś w TokFM rozmowy na temat współczesnej sztuki, chodziło konkretnie o malarstwo. Nie pamiętam z kim rozmawiano, pamiętam wniosek, który pobrzmiał w moich niedawych rozmowach z reżyserem Waldemarem Śmigasiewiczem.
Wielu jest ludzi, którzy opanowali warsztat artystyczny. Ale zdecydowanie mniej jest takich, którzy za jego pomocą mają coś do przekazania. Jak to nazwał Waldemar – cała aparatura – mikrofony, kamery, realizatorzy, wozy transmisyjne, anteny, inżynierzy – są gotowi do transmisji, nagrania, przetworzenia. Dziesiątki krytyków czekają, aby coś skrytykować. Nawet pieniądze się znajdą na realizację artystycznych przedsięwzięć. Czekamy tylko na kogoś, kto przyjdzie i coś urodzi. Kto stworzy pewną wartość – duchową, intelektualną, niematerialną. Setki rekinów wykształconych w przerabianiu tego materiału rzuci się wtedy z pasją, ale musi być to mięso, żer, powstały gdzieś między bólem, poświęceniem, a wyzwoleniem. Tylko mało jest chętnych do przeżycia tego bólu, więcej tych, którzy na jego skarłowaconej wersji dla mas czekają by zbić własny interes. Bo czy nie liczy się w końcu pełna lodówka, piwko, ulubiony film w telewizji…
Nasza cywilizacja specjalizuje się w przetwarzaniu, analizowaniu, w końcu – sprzedawaniu. Mniej za to potrzebuje specjalistów od tworzenia czegoś, co przetrwa wieki.