Rzadko rozmawiamy o sensie życia. Naszego życia. Spuszczamy na to zasłonę milczenia, samotnego zmierzenia się z pytaniem… Kapłan w świątyni daje odpowiedź, ale to jest jego odpowiedź… Aby dać własną, trzeba zmierzyć się z pytaniem samotnie.
Sensu życia nie sposób udowodnić tak, jak przeprowadza dowody nauka. Sens życia leży na polu wiary. A wiara jest początkiem nauki, wiara też jest jej przedłużeniem. Naukowe podejście nie wynika bowiem z niczego innego, jak z zawierzenia fundamentom, których nie da się udowodnić. A i później, po całym zestawie naukowych dociekań stajemy na brzegu kręgu światła, mając przed sobą niezbadaną jeszcze naukową ciemność. Przeświadczenie, że coś tam jeszcze jest, co powie nam więcej o naszym życiu – to znów promień wiary.
Nauka jest tylko pomostem, drogą – pomiędzy chęcią dociekania prawdy, od której to chęci wszystko się zaczyna, a końcowym wnioskiem – niemożnością całkowitego prawdy zgłębienia – na czym proces naukowy się kończy. A dalej może sięgnąć znów tylko wiara.
Od pytania o sensie życia można uciekać. Można go pozostawić na poziomie materialnym, zaspokojenia potrzeb, samorealizacji, samozadowolenia. Ale tak pojęty sens nie jest dla ludzi osiągalny. Hedonizm napotyka na granicę percepcji zmysłów, tracących punkt odniesienia przy oderwaniu od cierpienia.
Nawet altruizm, bezinteresowność, poświęcenie na rzecz innych nie może doczekać się zupełnego spełnienia. Ludzie, którzy są obiektem tych wspaniałych postaw – dalej cierpią, umierają. Zatem sens życia człowieka nie może mieścić się tylko w pomaganiu innym, w ochładzaniu ich cierpnień. Musi on leżeć gdzieś indziej – gdzieś, gdzie znajdzie swoje ostateczne i skuteczne spełnienie.
Rozmowy o sensie życia mogą być niewygodne, mogą napawać niechęcią, nawet strachem. Mogą być zbyt ekshibicjonistyczne duchowo. Mogą być zbyt trudne z prostego względu – bo ktoś, będąc już w połowie życia może jeszcze do końca nie wiedzieć o jego sensie. Sensem może być jego poszukiwanie…
A mnie brak rozmów o sensie. Boję się o niego zapytać moich kolegów, znajomych… Zresztą… atmosfera staje się coraz mniej sprzyjająca… np. w pracy. Coraz bardziej liczy się efektywność, liczba zorganizowanych przedsięwizięć, rozwiązanych problemów, kwota wpływów. Nie ma czasu, żeby pytać – po co to wszystko. Zresztą może to być źle zrozumiane…
Prawdziwy sens życia nie może pochodzić z naszego świata.