Co ja w życiu teraz robię

Moje życie składa się ostatnio z pracy, snu, oraz prób przebywania z najbliższymi.

Kłopotem ludzi, którzy umieją dość dużo różnych rzeczy, i nie chcą tych umiejętności przy każdej okazji zamieniać na pieniądze jest to, że mają roboty po pachy. A w końcu, ze zmęczenia – tracą wiarę w sens swoich non-profit działań, dostają depresji, wściekają się na innych…

Jeszcze nie nauczyłem się tego (choć już to wiem), że odpoczynek jest integralną częścią pracy, naturalną i nieubłaganą konsekwencją. Gdy mam dwa dni wolne, to pierwszy dzień to zmuszanie się do nie robienia tego, nad czym pracowałem przez ostatnie pięć dni. To zmuszanie to ból, zniecierpliwienie…

Dzisiaj byłem z moją już prawie dziesięciomięsięczną córką na dwugodzinnym spacerze. Miałem wrażenie, że nawiązaliśmy jakąś szczególną nić porozumienia… Po czym to poznać? Po bardzo drobnych zmianach w zachowaniu, chyba niedostrzegalnych dla kogoś, kto nie jest rodzicem właśnie tego dziecka. Przede wszystkim –  Sara przestała narzekać na siedzenie w wózku, zaczęła obserwować otoczenie, wsłuchiwać się w nie, jakby zaczęła dostrzegać drobniejsze, interesujące ją rzeczy, i zapominać o tej jednej z najmniej przyjemnych dla niej rzeczy.

Gdzieś w sąsiedztwie ktoś włączył radio w samochodzie, słychać było tylko dudniące "basy"… Wsłuchiwaliśmy się razem. Potem patrzyliśmy na przejeżdżające ulicą samochody. Przeszliśmy przez cmentarz, a widok rozświetlonych słońcem figur wzbudził w niej serię achów i ochów. Przystawiłem wózek do kępy zaschniętych skrzypów – rozbierała się palcami na części przez dobre piętnaście minut. Patrząc na chmury usłuszałem jej westchnienie – odwróciłęm głowę – ona śmieje się do mnie. Śmieje się – jeszcze raz i jeszcze.

Siadłem do komputera, żeby coś zrobić… Na jutro – plan dnia ustalony – zapomniana rata ubezpieczenia, dentysta po prośbie, zepsute części w samochodzie (gdzie to kupić…?), zakupy (fotelik, buty i co tam jeszcze…), wizyta agenta ubezpieczeniowego. W pracy – nowy pracownik,  zaległe spoty reklamowe, grafiki, zdjęcia, bannery. Ciekawe, kto jeszcze i kiedy zadzwoni, co będzie chciał – na wczoraj. Nie, nie jest źle. Lubię tę pracę, i to czasem staje się zgubne.

Zabieram się do pracy. Trzymajcie się – w kolejnym tygodniu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *