Osobowość mojej córki tworzy się gdzieś tam, gdzie nikt nie ma dostępu, a tym bardziej ona sama. Za piętnaście lat nie będzie pamiętać tego, co dzieje się teraz, choć z pewnością pozostanie w niej tak wiele – z nieokreślonych, nieopisywalnych wrażeń.
Wydaje się, że mamy z nią kontakt, że się rozumiemy, choć w najprostszych odruchach. A jednak… skoro ona za kilka lat nie będzie pamiętać o tym, co teraz, nie będzie wiedzieć, , to czy ten kontakt naprawdę istnieje? Czy moja córka już jest, to znaczy – czy istnieje – nie w znaczniu działania narządów wewnętrznych, ale czy jest zdolna sama to istnienie potwierdzić – zgodnie z sednem ludzkiego istnienia?
Powiedziałbym, że nie, ale powiem, że nie wiem, chyląc głowę i będąc konsekwentnym względem tego, co uważam za tajemnicę.
To, co dzieje się wewnątrz jej psychiki pozostaje dla wszystkich tajemnicą. Pozostanie nawet dla niej samej. To my, dorośli, patrząc na ukochane dzieci, przypominamy sobie nieco z naszej owianej tajemnicą przeszłości. Nasz początek tonie w naszej niepamięci, czyli w świadomościowym niebycie, ożywionym tylko dzięki wierze w opowiadania bliskich. Wyłaniamy się z nicości, rzeźbieni przez wewnętrzny mechanizm i zewnętrzne środowisko. Nasza swiadomość, podobnie jak dziecka, jest zakryta, nawet jeśli dzięki dziecku możemy odkryć jej nieco szerszego rąbka.
Mrok, mrok. Niezbadane. Tak kuszące, pociągające, wręcz irytujące współczesnego człowieka, który przyzwyczaił się już do tego, że wszystko chce posiąść, oświetlić bezcieniowym światłem, nie pozostawiającym nic domysłom, wyobraźni, wierze.
A jednak – moja córka jest w mroku niepoznania, w jakim i ja byłem, z jakiego nic nie pamiętam. A przecież tamte chwile ukształtowały mnie – te zapachy lata, topniejącego śniegu, schnącej po zimie ziemi. Ale miałem wtedy może 4-5 lat. A co wcześniej – nie pamiętam… nie pamiętam!! Dlaczego! Moje najpiękniejsze dzieciństwo.