Niespodzianka człowiek

Wczoraj:

Wychodzę z pracy kilka minut po 22. Oddaję klucze i… tutaj zaczyna się rozmowa! Czas mija, wiem, że w domu czekają na mnie, a jednak wiem też, że nie mogę tak przejść obojętnie.

Ciągle nieczęsto spotkać człowieka, z którym można porozmawiać na temat Pisma Świętego. A raczej – może jest coraz mniej właśnie takich ludzi. Porozmawiać nie tylko z powodu ciekawości, spierania się, oceniania różnych grup religijnych, reklamowania własnej. Bardzo rzadko można znaleźć kogoś, kto mówi tak po prostu o swojej wierze, swoich przeżyciach, wewnętrznej walce, sukcesach i porażkach. Kogoś, kto jest tym przejęty – ale nie tylko – kogoś, kto o tym rozmawia.

Pomijając tych, którzy sprawy ogólnie pojętej wiary pozostawiają zupełnie na boku (nie licząc wiary w podwyższenie wskaźników giełdowych), są ludzie, którzy wierzą, a jednak nie chcą albo (jak mi się wydaje), nie umieją u swojej wierze rozmawiać. Wygląda to trochę tak, jak blokada werbalna staroświeckich rodziców, gdy dziecko pyta o sprawy związane z seksem.

A szkoda. W każdej dziedzinie potrzebny jest kontakt z tymi, którzy się nią zajmują. Fotograf bez kolegów fotografów przestaje mieć punkt odniesienia, inżynier – traci kontakt ze współczesnością technologiczną itd. Wierzący pozostawiony sam sobie dziwaczeje albo dogasa, jak węgielek wyrzucony z ogniska. To w grupie ("gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w Jego imię") wspierają się nawzajem członkowie, motywują się, jak również moderują nawzajem swoje różne pomysły i "wyskoki". Dzieje się to niejako automatycznie, a warunkiem jest – zafascynowanie wiarą, chęć służenia Bogu, i zgłębianie najstarszego punktu odniesienia – Pisma Świętego, listu pozostawionego od Boga. To genialny i dobrze funkcjonujący mechanizm.

W niedzielę, po skończnej pracy, spotkało mnie szczęście tej pięknej rozmowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *