Dlaczego – brak pretekstu?

Od ostatniego wpisu zastanawiam się intensywniej właśnie nad tym, co w nim napisałem. Być może właśnie dlatego, że wyartykułowanie pewnych problemów ułatwia inne na nich spojrzenie…

Czego powodem jest zamarcie, choćby na chwilę, możliwości refleksji nad życiem…? Seria drobnych sukcesów w pracy…? Drobnych, ale posuwających historię (moją historię) do przodu, sprawiających, że do starego myślenia, działania, do poprzedniej mojej pozycji w tzw. otoczeniu (environment) nie będzie już, na szczęście, powrotu. Lepsze zorganizowanie się, które owocuje większym spokojem, stabilnością emocjonalną.

A jednak – chwil, w których rodzą się refleksje, nie można do końca zorganizować. Są efektem tzw. tracenia czasu – momentów, w których umysł może wyrwać się spod nawet idealnie działającego kieratu.

Jest poniedziałek, rozpoczynam nowy tydzień, a w zasadzie nie zakończyłem poprzedniego. Bo koniec czegoś, choćby tygodnia, powinien objąć także właśnie pewne podsumowanie, chwilę refleksji i oderwania się od tego, co zajmowało głowę. Pracując, choćby tylko wieczorami, w sobotę i w niedzielę, trudno było się od tej pracy oderwać.

A może jednak znalazłoby się coś – jakaś namiastka podsumowania? Przeczytajcie następną notkę 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *