Ile musisz pracować, by naprawić swoją pralkę?

Pewnie znacie ból zepsutej pralki w domu. Na spacerze przez nasze miasteczko spotkałem mojego nauczyciela Zajęć Praktyczno-Technicznych z podstawówki. Od lat zajmuje się pralkami. "Jest pan moją nadzieją" – próbowałem zachęcić do wizyty w domu. Udało się, a zamiast o obiecanej 21.00 mój były nauczyciel i specjalista przyjechał prawie godzinę wcześniej.

Po jakichś 20 minutach poszukiwania okazało się, że zapsuł się w naszej pralce jeden wyłącznik, i z tego powodu pralka nie wypompowywała wody. Po następnych około 15 – wszystko było prawie gotowe, z wyjątkiem małej poprawki – jedna z części została zamontowana trochę inaczej niż powinna, ale po 10 minutach wszystko było już na swoim miejscu. Czas zleciał nam dość miło na pogawędce i zaglądaniu w różne części pralki, wspólnym sprawdzaniu kabelków itp. Gdy wreszcie upragnione zdanie: Gotowe, można prać – zabrzmiało w naszej mikroskopijnej łazience, zdecydowanie wysunąłem sakramentalne zdanie: To płacimy! Trochę zbyt optymistycznie jak dla mnie, bo to oczywiste, że tylko ja płacę, ale nie chciałem aż tak wybijać mojej osoby. 45 złotych – zabrzmiało w odpowiedzi, a ja zdziwiłem się trochę, no bo skąd to 5 złotych na końcu? Przecież wiadomo, że nie będę czekał na resztę. Może za pracę wieczorem?

Na koniec – tak sobie myślę, że widziałem, jak się tę pralkę rozbiera, a szukanie przerwanych kabelków i nie działających wyłączników to wcale nie taka filozofia. Mnie może to zająć nawet dwie godziny, i tak będę kilka dziesiątek do przodu. No bo przecież wcale nie zapłaciłem dużo, moje szczęście, że nie trzeba było nic wymianiać! Kabelki zostały po prostu zwarte "na krótko".

Na koniec – okolicznościowa anegdota:

Profesorowi zapsuł się kran, wezwał więc hydraulika. Przy robocie (całkiem tak jak przy mojej) nawiązała się pogawędka zakończona, niestety dla profesora, dość konkretnym umniejszeniem zawartości jego portfela. Profesor wyraził swoje ubolewanie, na co hydraulik zapropował profesorowi pracę w swoim zawodzie. Aby rozpocząć działalność należało jedynie ukończyć odpowiedni kurs. Nasz hydraulik poradził profesorowi, żeby koniecznie nie ujawniał swojego doświadczenia naukowego.

Kurs przebiegał spokojnie, program przewidywał naukę podstawowych pojęć matematycznych, geometrycznych i tym podobnych, co dla profesora nie było problemem. Na jednych z zajęć należało wykazać się umiejętnością obliczania pola koła i nasz profesor został wezwany do tablicy. Niestety, właśnie w tym momencie, jak na śmierć, zapomiał wzoru. Jednak zdeterminowany walką o lepszy byt – nie poddał się, lecz zaczął ów wzór wyprowadzać. Po zapisaniu całej tablicy otrzymał ujemny wynik. Niemożliwe – pole nie może być ujemne. Zdenerwowany – sprawdza obliczenia… Jednak wszystko wydaje się zgadzać. Odsunął się od tablicy, żeby ogarnąć wzrokiem całość, a wtedy z rzędów ławek z tyłu usłyszał ciche: "zmień granice całkowania".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *