w kwestii zmagania się z projektem programistycznym! Uporczywe studiowanie literatury gdzieś na kolanie, oraz układanie sobie w głowie całości – przy każdej okazji – na spacerze, podczas kąpania dziecka, przy obiedzie, pomiędzy zdaniami wymienianymi z rodziną – przyniosły efekt. Choć jest piętnaście po pierwszej w nocy i pęka głowa, to jestem zadowolony.
Rada mojego przyjaciela – kiedy nie wiesz, co robić i wszystko wydaje się stać w miejscu, albo co gorsza – walić na głowę, to rób kawałek po kawałku, sukcesywnie, według planu, nie przejmując się, tymczasowym brakiem efektu. Efekt nadszedł.
A nawiązując do naszej małej – jest całkiem podobnie. Są dni, w których wydaje się, że tylko płacze, albo niezadowolona próbuje przetrwać do wieczora, a my z nią. Lecz innego dnia – pokazuje nam coś nowego. Niesamowity jest moment, w którym dziecko zaczyna się uśmiechać. Bardzo lubię też, gdy z ciekawością przygląda się czemuś, jakiemuś detalowi, który dla nas, dorosłych, jest zupełnie nieistotny… Nazywam to "programowaniem siebie", choć przecież do rozpoznawania przedmiotów, przestrzeni, odległości – jeszcze daleka droga.
Powinienem się już położyć, ale brak mi zakończenia… Jakiejś głębszej myśli, żeby nie poprzestać tak na opisie codzienności, tylko dodać szczypty refleksji, własnej choćby odrobiny filozofowania i wolności.
Ale zdaje się, że znów – nie tym razem…