Nadeszła

W piątek, niesiona na moich rękach. Przekroczyła próg naszego mieszkania. Czasoprzestrzeń zmieniła kierunek, już nigdy nie będzie tak, jak przedtem, cokolwiek się zdarzy.

Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem.

Lb 6:24-26


Echa, ślady niewyraźne… mgliste i całkiem wyraźne mgnienia w pamięci, tajemnice, które odkrywać będziesz idąc przez życie, których początek niech będzie teraz, w tym domu, wśród nas, nasz gościu… Niech ślady tych wrażeń będą warte tego, że będziesz ich szukać i wracać do nich, tworząc kiedyś  tam, w przyszłości… Głosy, zapachy, ciepło upalnego, słonecznego i zastygłego popołudnia, gromy burzy, zapach jaśminu, pod którym z piasku i odłamków płytek i cegieł powstawały budowle. Tajemnice świata, kryjące się za rogiem domu, za następnym krzakiem porzeczek… Pierwsze zapamiętane wyjście za furtkę, rozbite kolano, brudne od ziemi ręce. Skojarzenia dziecięce, błędne i nierealne, a przez to odkrywcze, nieskalane schematyzmem, których szukamy później w dorosłości, za które inni dostają medale, zdobywając nagrody.

Stoję pod niebem, wśród zwykłych polnych traw, mając nad głową przepływające zwyczajne chmury. Za nimi – pustka, rozsypane gwiazdy, rozstrzelone galaktyki, granice Wszechświata, rozpływające się, nieokreślone w czasie i przestrzeni. Patrzę na rękę – rozmieniając niewidzialnym wzrokiem na cząsteczki, atomy… idąc dalej… nie ma nic, nic, co byłoby stałe, materialne i niezmienne. To niemożliwe, ja nie istnieję… Istnieje moja świadomość, oparta na… niczym

Świadomość to sens istnienia, to ona potwierdza istnienie galaktyk, mojej ręki i Hektora, szczekającego i podskakującego na swojej budzie. Świadomość – to jedyna rzecz, o którą warto walczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *