Chciałbym podziękować Panu oraz Pani, którzy dzisiaj, na zbiegu ulic Karmelickiej i Batorego odpowiedzieli na moją prośbę o pomoc. Dziękuję Pani, która kupiła mi Marsa i była ze mną w trakcie tych ciężkich minut, i Panu, który nie zapomniał o mnie i przyniósł cukierki. To dzięki Pani przetrwałem bez utraty przytomności, z przeświadczeniem, że nie jestem sam wśród tłumu ludzi. Uratowaliście od przykrego zmartwienia moją żonę, przebywającą w szpitalu z nowonarodzonym dzieckiem, a mnie od transportu pogotowiem, szpitala, cierpienia w kilku następnych dniach, i bardzo poważnych kłopotów w pracy.
Wierzę w ludzi. Można wierzyć i to jest chyba najpiękniejsze uczucie.
Piotr
PS. Obiecuję, że będę starał się lepiej liczyć węglowodany, wysiłek oraz dawki insuliny 😉