Nic nie umiem z fotografii. Zrobiłem dzisiaj jakieś 50 zdjęć, na krótkiej wycieczce-spacerze po południu. Nad każdym starałem się zastanowić, nie strzelałem bezmyślnie. Po powrocie do domu oglądnąłem – i praktycznie wszystkie nadają się do kosza. Nie mówią nic, poza tym są blade, bez życia, więc nawet na 'postera’ się nie nadają.
Pocieszam się, że tak musi być, że jest to jakiś okres przejściowy. Oglądam sporo zdjęć każdego dnia – znajduję w internecie klasykę starej i nowej fotografii. I co….? Nie wiem. Pozostaje nadzieja, że kiedyś to przyniesie jakiś efekt…
Tak, kiedyś, będąc nastolatkiem, nie przypuszczałem, że istnieje różnica pomiędzy np. grą (na scenie, w teatrze) śpiewaka operetkowego, a grą aktora. Ba, nie przypuszczałem nawet, że sam będę mógł tę różnicę dostrzec z łatwością. Bo przecież to zupełnie coś innego. Tak teraz – zaczynam widzieć, jak wiele jest poziomów w fotografii, jak wiele rodzajów, spojrzeń, realizacji. A jak już masz warsztat i znasz przegląd światowych zdjęć w danej dziedzinie, to i tak wszystko kończy się (albo właśnie zaczyna) na pytaniu: "czy masz coś do powiedzenia".