W Rumunii

Na koszuli znajduję półtora centymetrowego robaka, idzie po kieszonce w górę. W kuchni mówią mi na to, że będzie deszcz. Jesteśmy na wysokości piątego piętra, komarów ani śladu, upał ciągle trudny do zniesienia, choć słońce zaszło trzy godziny temu. Trzeba zasunąć firanki, bo okien przecież nie zamkniemy.

Rumuńska rzeczywistość jest jak chimera. Do starej tkanki przeszczepia się ciągle nowy kod – cywilizację kapitalizmu. Zderzenia są nieprawdopodobnie silne i na każdym kroku. W centrum handlowym stoiska jak przeniesione wprost np. z Francji sąsiadują jeszcze z tymi, na których towar podają z półek ubrane w fartuszki sprzedawczynie. W środku dużego miasta nowe wiadukty o nienagannej nawierzchni sąsiadują z popękanym, podziurawionym asfaltem, krzywymi torami tramwajowymi. W środku osiedli z wielkiej płyty z czasów Ceausescu stanęły nowe place zabaw, plastikowe labirynty-zjeżdżalnie; i oznaczenia, że za wprowadzanie psów płaci się karę 50 lei. Za wysypanie śmieci przy rzece zapłacić można nawet 1500 lei, a to już niezła miesięczna wypłata.

Błyszczące samochody mkną po świetnych drogach, a jednak łatwość ich prowadzenia myli ciągle wielu Rumunów. Stare Dacie wymagały sporego wysiłku – by je rozpędzić, skręcić, zahamować, a przy każdym z manewrów odczuwało się opór ich materii. Nowiutki Volkswagen Golf wydaje się prostą zabawką – bezgłośnie przyspiesza, zawsze reaguje na skręt kierownicą, znakomicie hamuje. Dlatego wydaje się, że można nim wyprzedzać dosłownie wszędzie i zawsze. Mówią, że Polacy to szaleńcy za kierownicą, lecz jeśli tak, to Rumuni wydają się czasem zupełnie nieświadomi podstawowych praw fizyki.

Kierowca tego samochodu, cofając i patrząc w lusterko, widział, że ma jeszcze ćwierć metra do słupka z boku. Lecz u góry, tam, gdzie kończy się ostrze drogowskazu, tylko z powodu szczęścia zardzewiała blacha nie zarysowała powleczonej wielokrotnie drogimi farbami i substancjami powierzchni samochodu.
– Hej, widziałeś? Został tylko jeden centymetr.
– Widziałem widziałem – mówił wysiadając – ojej… Tego nie widziałem…

Ludzie łapią się jakiejkolwiek pracy. Rząd rozwija plany zajmowania coraz większych części dochodów swoich obywateli. Potrzeba pieniędzy, a z drugiej strony – wchodząca technologia dostępna szerokim masom za nie tak duże kwoty nie ustępuje w żaden sposób tej np. w Polsce. Znakomity Internet, sieci komórkowe, centra handlowe, nowoczesne systemy monitoringu, zabezpieczeń, i poważne, godne i przyjazne traktowanie klienta. Rumunii mają w sobie więcej ciepła i przychylności wobec innych, niż Polacy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *