Są rzeczy niemalże nieuchronne. Och, można się przed nimi chronić, czasem ktoś ucieka, albo udaje, że nie widzi. Lecz jeśli mówi się tylko A, to po jakimś czasie staje się to nudne. Wtedy albo przestaje się mówić w ogóle, albo, siłą rzeczy, usta same układają się, nie wiadomo nawet kiedy, w głoskę B.
Wystawa jest naturalną koleją rzeczy, jeśli robi się zdjęcia i nie przestaje. Tym razem będzie to nie tylko prezentacja zdjęć, ale również instalacja, w której znaczenie zyskają zależności przestrzenne, proporcje ilościowe i wielkościowe. W ostatecznym planie wystawionych ma zostać ponad pół tysiąca fotografii.
Więcej na temat ideologicznych wątków wystawy można przeczytać na stronie organizatora, Teatru Bagatela: Faza 2/240. Zaś ponieważ piszę teraz na moim najbardziej prywatnym ze wszystkich blogów, nie będę tu prowadzić teoretycznych rozważań. Nadmienię co innego – że zdarza mi się rano budzić w trwodze.
Gdy obserwowałem wcześniej reżyserów, przed premierami, przeważnie dziwiłem się ich emocjom. Panice też, a jakże. Dziwiłem się, nawet jeśli wcześniej sam również byłem w podobnych sytuacjach – grałem egzaminy, koncerty, przemawiałem, otwierałem wystawy też. I co z tego? Za każdym razem, gdy próbuje się zrobić coś nowego, wypłynąć na mniej znane dotąd wody, pojawia się to samo – złe przeczucie, pieter, cykor.
Zostało jeszcze mnóstwo do zrobienia. Lecz nie roboty się obawiam, ale tego, że trzeba będzie podjąć sporo decyzji, o których przypuszczalnie jeszcze nie wiem. Że w umyśle braknie miejsca na te najbardziej konieczne zadania, że coś nie złoży się w czasie, że przeliczę się mimo tego, że od miesięcy mam w głowie to, co chciałbym zrobić.
Wernisaż odbędzie się 1 czerwca w Teatrze Bagatela w Krakowie, na Scenie przy ul. Sarego 7, godz. 17:00.