Napiszcie Wasze zdanie

Proponuję zabawę w recenzenta. Na moim fotograficznym blogu umieściłem cztery bardzo podobne zdjęcia. Wybierzcie to, które się najbardziej podoba, możecie napisać też dlaczego. Dla mnie będzie bardzo ciekawe przeczytać Wasze opinie. 

Codzienność

Wieczorne rozmyślania przy zlewie.

Kładąc się spać pozostawiam kotwicę – jedną dobrą myśl, której mogę się uchwycić by powstać. Jeśli któregoś dnia jej zabraknie, jeśli zapomnę, przez niedbalstwo, niefrasobliwość, jeśli nie będzie mi się chciało podjąć tego ostatniego przed snem wysiłku – następnego dnia po prostu się nie obudzę.

Różne oderwane

Ledwo człowiek poczuje się lepiej, a już zaczyna snuć szerokie plany i roić najróżniejsze pomysły. Jeśli pozwolisz, abyś zaczął w nie wszystkie wierzyć, utoniesz. "Reżyseria to sztuka eliminacji pomysłów" – wtedy rozbrzmiewa mi w uszach to zdanie.

Inne fajne zdanie, które pochodzi z książki Kapuściński non fiction (cytuję z pamięci): pisanie wierszy wymaga nicnierobienia. (W kontekście do literatury reporterskiej, która wymaga działania). Jak to jest, że słyszymy tysiące mądrych zdań, na które nie zwracamy uwagi do momentu, w którym sami, po ciężkich bojach, długim czasie, i tworząc sami całą teorię – sami odkryjemy te stwierdzenia.

Jak to jest? Ponieważ człowiek nie może uczyć się w danym momencie czegokolwiek. Tylko tego, co jest aktualnie on the edge, czyli tuż tuż na granicy jego obecnej wiedzy. Jeśli to coś będzie zbyt blisko, znudzi (bo już wiadome), jeśli zbyt daleko, to znudzi (bo jeszcze nie ma szans być zrozumiałe).

Jak macie czas to popatrzcie jeszcze na ten film (w ramach rojenia planów i pomysłów, w ramach choroby i łóżka próbuję poszerzyć wiedzę). Myślałem, że tak pięknych siedemnastoletnich dziewcząt się nie retuszuje. Muszę to pokazać córce, zanim będzie chciała wyglądać tak, jak dziewczyny z czasopism. Dziewczyna oryginalnie ma, moim zdaniem, świetną figurę, a
jednak… A jednak nie jest! I choćbyś była fantastyczną nastolatką, to
i tak będziemy poprawiać!
Najciekawsze jest dla mnie to między 0:45 a 1:45. Głos zza ekranu (mniej więcej): teraz kilka drobnych pociągnięć – spłaszczyć brzuch, wyszczuplić talię, wyszczuplić ręce; to jest zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna o jeszcze dziecięcej twarzy, twarz też wyszczuplimy; zawsze zwracajcie uwagę na linie szwów, zamków błyskawicznych, aby poprawki nie wyglądały nienaturalnie.

Trochę przyziemnej matematyki

Napiszę, choć może to być odebrane jako wylewanie żalów, dowód kompleksów, utyskiwanie na własne wyimaginowane ubóstwo – wszystko mi jedno.

Z Beniaminem odwiedziliśmy miejsce pracy mojego taty. Sprzedają tam Fiaty. Na szybie salonu – tabelka z cenami (podobno niesamowicie atrakcyjnymi). Najniższa z nich to 32 tysiące z ogonem. Prosta kalkulacja – gdybym chciał kupić ten najtańszy, to musiałbym przez prawie trzy lata odkładać tysiąc złotych miesięcznie. Trzeba uwzględnić ubezpieczenie, koszt przeglądów, zapewne – montażu instalacji gazowej, bo jazda na benzynie wydaje mi się nierealna finansowo. Ale zacznijmy od początku – nie jestem w stanie odłożyć tysiąca miesięcznie. Zresztą, samochód to nie jedyna rzecz, na którą musimy odkładać. Nie biorę już pod uwagę kredytu, gdyż każdy z nich to jeszcze większe koszty.

A może nie umiem kalkulować. Może jednak jakoś się to robi, jakoś miesza tymi kredytami, coś tam kombinuje i jakoś się kupuje te auta, domy i tak dalej. Nie mam nad głową żadnych zobowiązań, ale chyba mógłbym żyć z myślą, że jeszcze 20-30 lat spłat… Mógłbym, ale nie muszę, na razie, i nie widzę sensu.

Patrzę na cenę Bravy, prezentowana w salonie wersja, po uwzględnieniu rabatu, to pięćdziesiąt osiem tysięcy. Wsiadam… Ładne, nowe, ale bardzo przeciętne auto. A tam, za szybami salonu, stoi moja szesnastoletnia kolubryna, warta dokładnie dziesięć razy mniej, wyglądająca archaicznie, ale bijąca na głowę tę "nówkę" pod względem prowadzenia się, stylu jazdy, osiągów, niewielkich cen serwisu i części…

Czuję, że to nie najgorszy przykład tego, jak nasz świat jest ułożony. Coś tutaj stoi na głowie, ale na szczęście dla mnie i innych, którzy nie mają za dużo pieniędzy. To tak, jak znajomy powiedział – chciałem się zapisać na kurs fotograficzny za osiem tysięcy złotych. A ja mówię: przeszukaj Youtube, portale fotograficzne, przejdź się do dobrej księgarni i wynotuj nazwiska, a potem wpisz w google. Okaże się, że np. w Tarnowie jest za darmo spotkanie z polskim fotografem z elity, że w ramach Miesiąca Fotografii będziesz na wykładzie Martina Parra, światowego guru fotoreportażu. I sam sobie zrobisz lepszy kurs, za cenę biletu na autobus.

polecam

Zobaczcie fotoreportaż o niewidomym dziecku pochodzącym z sierocińca w Indiach, adoptowanym przez amerykańską rodzinę, w której ojciec również jest niewidomy i postanowił przekazać swoje umiejętności życia adoptowanemu synowi. 

Kocham moje miasteczko

Opublikowałem serię zdjęć Kocham moje miasteczko. Jedna z osób starszych ode mnie, skomentowała, że musiałem mieć trudne dzieciństwo. A ja – zupełnie przeciwnie. Na blogu fotograficznym przeciwstawiłem ostatnio dwa sposoby fotografowania. Jeden prowadzi do zdjęć ładnych, drugi – do odgrzebuje głębsze pokłady wspomnień, nastrojów, wyobraźni.
Mam problem, bo z jednej strony nie bardzo mogę znieść sterylne i/lub plastikowe zdjęcia, dzisiaj wszechobecne. Z drugiej strony – takie zdjęcia przynoszą dochód, i jestem zmuszony je robić. Mój blog fotograficzny ma spełniać funkcję reklamową, w takim razie jak mam się na nim przyznać, że lubię takie oto fotografie, jak ta powyżej lub poniżej? Kto wtedy poprosi mnie o jakąś usługę fotograficzną…?
Graffiti na bocznej ścianie garażu, z wystającymi ponad nim dwiema główkami lamp, a pod nim – złamane, zaschnięte trawy, które kształtem odpowiadają tym lampom. Jest tu symetria, z drugiej stron – kompozycja lekko diagonalna, która dodatkowo, do samego graffiti, daje dynamizm.

Albo to zdjęcie. Brama, czyli jakieś paskudne zamknięcie, w zestawieniu z przestrzenią pól – wolnością, nieograniczeniem. Oba zdjęcia silnie na mnie działają.

Czy coś jest ze mną nie tak? A może już odszedłem od rzeczywistości, zamknąłem się w kręgu własnych, ciasnych, naciąganych upodobań…? Wmawiam sobie, że w tych zdjęciach jest coś, jak 98% artystów jest przekonanych, że ich dzieła są szczytem światowej sztuki…