Napiszę, choć może to być odebrane jako wylewanie żalów, dowód kompleksów, utyskiwanie na własne wyimaginowane ubóstwo – wszystko mi jedno.
Z Beniaminem odwiedziliśmy miejsce pracy mojego taty. Sprzedają tam Fiaty. Na szybie salonu – tabelka z cenami (podobno niesamowicie atrakcyjnymi). Najniższa z nich to 32 tysiące z ogonem. Prosta kalkulacja – gdybym chciał kupić ten najtańszy, to musiałbym przez prawie trzy lata odkładać tysiąc złotych miesięcznie. Trzeba uwzględnić ubezpieczenie, koszt przeglądów, zapewne – montażu instalacji gazowej, bo jazda na benzynie wydaje mi się nierealna finansowo. Ale zacznijmy od początku – nie jestem w stanie odłożyć tysiąca miesięcznie. Zresztą, samochód to nie jedyna rzecz, na którą musimy odkładać. Nie biorę już pod uwagę kredytu, gdyż każdy z nich to jeszcze większe koszty.
A może nie umiem kalkulować. Może jednak jakoś się to robi, jakoś miesza tymi kredytami, coś tam kombinuje i jakoś się kupuje te auta, domy i tak dalej. Nie mam nad głową żadnych zobowiązań, ale chyba mógłbym żyć z myślą, że jeszcze 20-30 lat spłat… Mógłbym, ale nie muszę, na razie, i nie widzę sensu.
Patrzę na cenę Bravy, prezentowana w salonie wersja, po uwzględnieniu rabatu, to pięćdziesiąt osiem tysięcy. Wsiadam… Ładne, nowe, ale bardzo przeciętne auto. A tam, za szybami salonu, stoi moja szesnastoletnia kolubryna, warta dokładnie dziesięć razy mniej, wyglądająca archaicznie, ale bijąca na głowę tę "nówkę" pod względem prowadzenia się, stylu jazdy, osiągów, niewielkich cen serwisu i części…
Czuję, że to nie najgorszy przykład tego, jak nasz świat jest ułożony. Coś tutaj stoi na głowie, ale na szczęście dla mnie i innych, którzy nie mają za dużo pieniędzy. To tak, jak znajomy powiedział – chciałem się zapisać na kurs fotograficzny za osiem tysięcy złotych. A ja mówię: przeszukaj Youtube, portale fotograficzne, przejdź się do dobrej księgarni i wynotuj nazwiska, a potem wpisz w google. Okaże się, że np. w Tarnowie jest za darmo spotkanie z polskim fotografem z elity, że w ramach Miesiąca Fotografii będziesz na wykładzie Martina Parra, światowego guru fotoreportażu. I sam sobie zrobisz lepszy kurs, za cenę biletu na autobus.