Nie musimy wszystkiego wyjaśniać

Skądś, z nastolactwa czy dzieciństwa wyniosłem przekonanie, że ludzie między sobą muszą się za wszelką cenę dogadać, wszystko wyjaśnić. Dziś wiem, że nie jest to możliwe, a raczej – że zwyczajnie brak na to czasu i sił. A czasem nawet – brak również celu.

A jednak pozostaje ten niedosyt, rozczarowanie. Niepotrzebnie – w większości przypadków.

Zachowania niesłychane dla jednej strony, dla drugiej są normą. Do współpracy ze sobą dążą ci posługujący się podobnym zestawem sygnałów porozumiewawczych, na podobnym poziomie wrażliwości.

Tak po prostu jest.

Kłamać jest pięć razy trudniej, niż mówić prawdę

Przeraża mnie naiwność ludzi, którym się wydaje, że ich rozmówcy kupią każde słowo, byle wytłumaczenie.

Tak często wystarczy średnie życiowe doświadczenie, trochę inteligencji, żeby zauważyć, że coś się nie zgadza, że coś nie tak.

To naprawdę widać. Im bardziej prymitywnie, tym bardziej widać, i tym trudniej zachować twarz.

Ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie

…przenikasz i znasz mnie,
Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły,
widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane.
Choć jeszcze nie ma słowa na języku: Ty już znasz je w całości.
Ty ogarniasz mnie zewsząd i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza, zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć.
Gdzież się oddalę przed Twoim duchem? Gdzie ucieknę od Twego oblicza?
Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę.
Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki, zamieszkał na krańcu morza:
tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mię Twoja prawica.
Jeśli powiem: Niech mię przynajmniej ciemności okryją i noc mnie otoczy jak światło:
sama ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie, a noc jak dzień zajaśnieje: .
Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki.
Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę,
nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi.
Oczy Twoje widziały me czyny i wszystkie są spisane w Twej księdze; dni określone zostały, chociaż żaden z nich nie nastał.
Jak nieocenione są dla mnie myśli Twe jak jest ogromna ich ilość!
Gdybym je przeliczył, więcej ich niż piasku; gdybym doszedł do końca, jeszcze jestem z Tobą.

Ps 139,1-18

Mania Grania – jak się naciąga widzów

Zagrałem – oglądając program stacji TVN siedem. Nigdy nie grałem w coś takiego, ale teraz, z powodu przeziębienia, siedząc w domu, miałem czas poskakać po kanałach.

Miła dziewczyna namawiała na rozwiązanie przedstawionej na ekranie, dość prostej zagadki. Jakoś nikt nie dzwonił z odpowiedzią, nie wysyłał SMSa o treści "Wiem" za jedyne 3,66 zł. Myślałem sobie – nikt nie ogląda o tej porze? Nikt nie chce wygrać 38 000 zł, z czego 700 jest gwarantowane…?

Wysłałem. Ledwo wiadomość opuściła mój telefon, dostałem drugą:

ManiaGrania: Byles blisko ale aby miec szanse na nasza nagrode musisz zglosic sie jeszcze raz. Daj sobie szanse. Powodzenia.

No to już wiem, dlaczego nikt nie dzwoni…

Mam szczęście, że nauka rozsądku kosztowała mnie tym razem tylko 3,66 zł (chyba brutto, okaże się, jak przyjdzie rachunek). A może kosztowała więcej? Teraz wszystko jest możliwe.

A propos – gdzie jest termofor? Szkoda, że nie mogę do niego zadzwonić.

Kiedy mówię mojej żonie…

"Kiedy mówię mojej żonie, że jest piękna, to często się obraża i pyta, czego ja od niej właściwie chcę. A wydawałoby się, że to kobieta rozsądna i doświadczona, więc powinna wiedzieć, że mężczyźni czasem mimo woli mówią prawdę"

Alosza Awdiejew "O tak zwanych brzydkich kobietach", Charaktery, luty 2006

Chcę więcej

Nie chcę spać, nie chcę odpoczywać, nie chcę myśleć o niebieskich migdałach. Tak wiele rzeczy wokół, wiele zadań do wygrania, tak ciekawie. Tyle można nauczyć się, wchłonąć…

Otrzeźwienie nie przychodzi nawet wtedy, kiedy coraz mniej zaczynam kontrolować, gdy nie pamiętam, po co wyszedłem do drugiego pokoju. Gdy nie mogę zdążyć na czas, gdy obracając się, zrzucam ze stołu szklanki, nie trafiam do drzwi, wściekam się na przechodniów, że chodzą tak wolno i zawadzają.

Otrzeźwienie musi przyjść, gdy pojawia się choroba. Pojawiła się. Łamanie w kościach, otępienie w głowie, że nie można się na niczym skoncentrować.

No i dobrze ci tak.

Braciom Kaczyńskim dedykuję

Historia nigdy nie dzieli się na odrębne fazy i mądrze jest przypomnieć, jak niewielką rolę odgrywają świadome ludzkie intencje w przewidywaniu wyniku wielkich wydarzeń.

Historia Świata – ostatnie pięćset lat, Powszechna Agencja Informacyjna S.A., Warszawa 1992, str. 585.

Spełnienie

Niech wszystkie dobre duchy towarzyszą Ci dziś w nocy. Dziś przeżyłeś coś, czego jeszcze nie rozumiesz, co wykracza poza to, co dotychczas. To uczucie jak po obejrzeniu sztuki teatralnej, która trochę Cię przerasta, ale jednocześnie fascynuje, dlatego ciągle myślisz o niej, powtarzasz w wyobraźni te sceny, zastanawiasz się, co z czego wynikło i jak do tego doszło.

Obcowanie z fascynującym nieznanym, które już się dotyka. Krok jeden – poza granicę tego, co znane dotychczas. Towarzyszy mu przeważnie nieuzasadniony strach, że tam – przepaść. Albo może – zamiast strachu – to właśnie podniosłe uczucie, że to poznanie, ten krok, można zrobić tylko raz. Ten pierwszy. Za drugim razem – stanie się już czymś zwyczajnym…

Zamknięta przestrzeń, cztery ściany. Nic ciekawego, a jednak – cos tam ZDARZA SIĘ. W umysłach ludzi, przygoda, akcja, przemiana. Po tym już nie jest jak przed tym… I nigdy nie będzie.

Życie człowieka jest nieodwracalne.

Jeszcze jedna migawka, z przedwczoraj… Na Rajskiej – młody człowiek wybiegający z biblioteki, z fascynacją w oczach… Mgnienie oka… Już go nie ma… Co przeżył? Coś przeczytał? Kogoś spotkał? Nie wiem… ale impuls dla mnie. Wspominam go – jego frunący krok i głowę, jakby w chmurach.

Pierwszy ząb

Od czasu, kiedy zobaczyłem moją córkę na ekranie USG, machającą zawzięcie ręką, minęło kilka epok. Tutaj mam ochotę je opisać pokrótce, ale rezygnuję, mając wrażenie, że ci z Was, którzy tego nie przeżyli, pokiwają głową z lekkim ubolewaniem ("tatuś dostał fioła na punkcie córki"), a Ci, którzy tego doświadczyli, będą się nudzić. Nie nie, tak naprawdę nie chodzi mi o Was, ale o mnie samego – nie chciałbym pisać czegoś, co wcale nie jest takie odkrywcze.. 😉

A ja po prostu uwielbiam odkrywać. I to, co się dzieje w moim życiu z w powodu mojej córki, jest ciągłym odkrywaniem. Odkrywaniem tego, jak rodzi się ludzka świadomość, jak rodziła się i moja. Odkryłem, że ci, którzy mają dzieci, są w rozwoju tej świadomości dużo dalej, niż ja byłem przed poczęciem Sary. Odkryłem, ba, zacząłem dopiero odkrywać, jak często moi starsi przyjaciele używali wobec mnie tej cierpliwości i wyrozumiałości, którą można zdobyć tylko troszcząc się o dziecko.

Odkryłem jak mały człowiek potrzebuje akceptacji, i że pod jej wpływem niesamowicie się rozwija. I że my, dorośli, pod tym względem nie różnimy się wcale od dzieci. Tylko że w przypadku dziecka widać to tak wyraźnie, podczas gdy my umiemy już skrywać tę potrzebę po wieloma warstwami – kurtuazji, pozerstwa.

Dziś córka zaskoczyła mnie gestem – siedząc ze mną na łóżku, złapała moją rękę i nieporadnie zaczęła zakładać ją sobie na głowę. Próbowałem rozwikłać tę zagadkę, bo przecież znam już kilka gestów. Przede wszystkim wyciąganie rączek oznacza, że chce, by ją wziąć na ręce. Gdy się do niej zbliżyć – łapie się kurczowo ubrania, nie puszcza, i podciąga. Ale zakładanie mojej ręki na jej główkę?

Poszedłem dalej za tym jej ruchem, przesunąłem rękę na malutkie ramiona i przycisnąłem do siebie. Jej twarz rozświetlił uśmiech…

A przy okazji – dziś, stercząc w łazience nad płukaniem pieluch (wziąłem się tylko dlatego, że mam wolny dzień oraz wykazałem dobrą wolę), głos Ioany, z napięciem, dotarł do mnie. Pomyślałem – jeszcze coś innego do zrobienia, jeszczeg tego nie skończyłem. Ale nie… "Mamy pierwszy ząb. Jeszcze nie widzę, ale czuję". Rzeczywiście, ostry jak brzytwa…

Ale cóż to jest wobec… zakładania ręki na głowę 🙂

Udało się – znów Nowy Rok

Zabrzmi pewnie idiotycznie – udało się, jesteśmy w Nowym Roku…

Nawet nie pamiętam day ostatniego wpisu. Wstyd mi trochę, nie przed
Czytelnikami, o ile tacy się tutaj zjawiają, a przecież pisałem na
początku, żeby nie liczyli oni na to, że będę się z nimi jakoś liczył.
Wstyd może przed samym sobą, wstyd brakiem konsekwencji, bo skoro już
coś takiego założyłem, i skoro moje myśli płodzą jakieś przemyślenia,
to właśnie tutaj znalazłem sobie miejsce, żeby je opisywać. Opisywać w
sposób ładny, na ile mi się to uda, opisywać, żeby próbować artykułować
to, co w głowie pojawia się niekształtne. Żeby ćwiczyć to
przekształcanie – z materii nieuchwytnej, w nieuchwytną – z myśli, w
ciągi bitów zapisane gdzieś, na dysku serwera blox.pl.

Przecież wiarę w to, że potrafię cokolwiek napisać, wskrzesiła Magda,
pierwsza osoba, z którą zaprzyjaźniłem się przez internet. Kontynuacja
tego pamiętnika to też konsekwencja wobec Magdy – uzdrawiacza i
wspieracza wielu ludzkich dusz. Dziś sama Magda potrzebuje wsparcia,
zmagając się z chorobą…

Konsekwencja wobec tego pamiętnika to też kontynuacja, choć w
pojedynkę, rozważań prowadzonych z Krzyśkiem, człowiekiem, z którym
"dotykaliśmy się wzajemnie myślą", który w moim życiu zaistniał w
szkole podstawowej, z którym początek znajomości ginie w naszej
niepamięci…

Nie nauczono mnie prowadzić notatek, tego narzędzia, które potrafi
usystematyzować ludzki postęp, naukę, wiedzę, i uczucia. Panowania nad
erupcjami adrenaliny – gdy zgłębiam coś nowego i snuję kolejne plany –
uczę się dopiero teraz. Po nich przychodzi nieunikniony dołek, w którym
szukam drogi jakby w ciemności.

Patrząc na moją prawie siedmiomiesięczną córkę widzę, że zachowuję się jak ona – z rana pełna energii, wieczorem – pomimo rosnącego zmęczenia i rozdrażnienia – wyciągająca
ciągle i uporczywie rączki po nowe zabawki, i odrzucając je zaraz. Nie
są w stanie wywołać kolejnego uśmiechu, czas zwolnić, odpocząć, spać.

Zacząłem pisać ale… nie mam siły skończyć. Nie mogę już ogarnąć myśli i jakoś spuentować. Do następnego…