Narzędzie fotografa

Pracowałem nad zdjęciami, kończę już i idę spać. Przeglądałem jeszcze na szybko parę ujęć, które zrobiłem ostatnio. Zobaczcie – przykład zdjęcia, które „zeszło” z aparatu, i tego samego zdjęcia, przepuszczonego przez program Lightroom, oczywiście po kilku (dosłownie kilku) ruchach myszą.

pejzarz - przed obróbką

Pejzaż - po obróbce

(To widok z mojej codziennej trasy z domu do pracy). Niezłe, prawda? A jeszcze lepsze jest to, że czas, jaki zajęła „obróbka” to nie więcej jak dziesięć sekund. Oczywiście, ten sposób obróbki charakteryzuje landszaft, typowy, jakich wiele na forach fotograficznych. Chciałem tylko uświadomić, że to nie jakieś niesamowite umiejętności fotografa – czy to przed naciśnięciem spustu, czy potem, przy komputerze. Chcesz robić takie zdjęcia – kup program, tyle 🙂 Dobranoc Państwu.

Przywiozłem z wakacji zdjęcia

(Uwaga! Przed czytaniem dalej należy włączyć muzykę, która jest tutaj)

 

Tak, przyznaję się, są ich tysiące, ale głównie dlatego, że fotografowałem też śluby moich przyjaciół. A takich moich prywatnych, robionych dla wewnętrznego, cichego impulsu, jest bardzo niewiele.

Ogólnie rzecz biorąc to nie ma większego znaczenia – zdjęcie jest zdjęciem, naciśnięcie spustu migawki było za każdym razem świadome. A ja potem oglądam każde i podejmuję decyzję, co z nim robić. Nasłuchałem się opowieści w stylu „zrobiłem pięćset zdjęć na wakacjach (zeszłego roku), trzeba by kiedyś je przeglądnąć…”. Kochani, tysiąc pięćset zdjęć robię jednego dnia (jeśli potrzeba tego wymaga) i jednego dnia jestem w stanie je wszystkie przeglądnąć. To nie jest żaden wyczyn, zasługa itp. Po prostu kiedy się podejmie decyzję, że traktuję fotografię poważnie, to jest to czym zwykłym.

Wraz z oglądaniem powracają wspomnienia i emocje. I one mnie uśmiercają, kawałek po kawałku. Mam wrażenie, jakbym z każdym z nich mniej pozostało mojego życia. Im więcej ich, tym mnie mniej…. I za jakiś czas zniknę. Może więc pomyślcie o tym, by powoli się żegnać, przynajmniej tak w myślach….





Czego częścią jestem? W czym uczestniczę? Nie wiem. Mogę się spodziewać, raczej – przeczuwam to, ale nie mam dowodu.

Oglądam zdjęcia zrobione na weselach w te wakacje, nie zamieszczę ich tutaj, zresztą to niewiele by dało, bo wy nie znacie ich historii. Patrzę na twarze ludzi, jedni są młodzi, inni pozmagali się już z kawałkiem ciężkiego życia. Tych młodych nie pytam, ale tych starszych mogę przynajmniej spróbować: czy wiecie w czym uczestniczycie? No powiedzcie…

Walczymy o spełnienie marzeń… Wychodzi to z różnym skutkiem, ale kiedy wreszcie coś z tego wyjdzie, chciałoby się tego usilnie uczepić i już nie puścić. Nawet, jeśli to nie jest do końca to, nie jest doskonałe. 

Fotograficznie

Przeglądam zdjęcia, które zrobiłem w Rumunii w marcu tego roku. To dość sporo zdjęć z ulicy, fotografowanych nutą zafascynowania, z odwagą i bezpretensjonalnością. Jak nieświadomy tego, że powinienem być nieśmiały, strzelałem ludziom w twarz. Na przykład tutaj:

Street photo Romania

Jest taki stan ducha fotografa, w którym wydaje się, że nic nie może go zatrzymać. Czy to złuda, czy prawda, trudno dociec. To niewiadoma, tak jak nieprzewidywalne jest fotografowanie na ulicy.

Dziś przeglądam te zdjęcia i stwierdzam z fascynującym zdziwieniem, że wiele kadrów, które pominąłem, dziś wydaje mi się lepszych niż te, które uważałem za świetne kilka miesięcy temu. Taka odmiana nie jest czymś niezwykłym, wynika choćby z perspektywy czasu. Ale u mnie teraz – jeszcze z czegoś. Zatopiwszy się w Twittera poznałem jednego z fotoedytorów, który będąc maniakiem fotografii, codziennie publikuje świetne materiały.

Nie są to oczywiście jego zdjęcia. On je znajduje w sieci, zresztą prowadzi portal, na który zaprasza wszystkich fotografujących. Nie są to zdjęcia wystrzałowe, zapierające dech w piersiach, takie, jakie otrzymują na forach fotograficznych najlepsze oceny. To fotografie opowiadające o życiu, w których liczy się przede wszystkim treść pokazana za pomocą poetyckiej formy. Jak to może wyglądać?

Na przykład tak: “Re-Visioning” – Rebecca Norris Webb’s My Dakota. To fantastycznie opowiedziana historia, wzbudzająca ciągle moje uznanie, rozmarzenie i zazdrość. Będąc pod wpływem tych i nie tylko tych zdjęć, podejrzewam, że zmienia się sposób, w jaki patrzę na własne fotografie. 

I jeszcze jedno uczucie – czasem robię zdjęcie ponieważ wewnętrznie czuję, że powinienem strzelić – właśnie teraz i właśnie to, co widzę. Ale dlaczego powinienem strzelić? Nie wiem, nie umiem tego logicznie uzasadnić. I zdarza się nie tak rzadko, że za kilka miesięcy zaczynam to rozumieć. Jawny dowód na to, że nie rozumiem samego siebie.

Cóż dopiero świata wokół. I cóż, że jestem do niego na stałe przykuty, i sam nie wiem, czy ten świat mieści się we mnie, czy jestem tylko drobną cząstką wobec ogromu, i to ten ogrom mnie wchłonął, jak wieloryb ziarenko piasku. Skutek jest jeden – nie wiem nawet, kto tu i czego nie rozumie…

Zapowiedź wystawy w Radiu Kraków

Zapowiadam wystawę Faza 2:240 w Radiu Kraków. Więcej o samej wystawie można przeczytać tutaj, na stronie Teatru Bagatela 🙂

Zapraszam jutro na wernisaż!

Teatr Bagatela, Scena przy ul. Sarego 7 w Krakowie, godz. 17.00. Wystawa potrwa dwa tygodnie i zakończy się w Noc Teatrów. Oglądać ją można na godzinę przed spektaklami oraz w trakcie ich trwania.

 

Faza 2/240. Otwieram wystawę fotografii!

Są rzeczy niemalże nieuchronne. Och, można się przed nimi chronić, czasem ktoś ucieka, albo udaje, że nie widzi. Lecz jeśli mówi się tylko A, to po jakimś czasie staje się to nudne. Wtedy albo przestaje się mówić w ogóle, albo, siłą rzeczy, usta same układają się, nie wiadomo nawet kiedy, w głoskę B.

Wystawa jest naturalną koleją rzeczy, jeśli robi się zdjęcia i nie przestaje. Tym razem będzie to nie tylko prezentacja zdjęć, ale również instalacja, w której znaczenie zyskają zależności przestrzenne, proporcje ilościowe i wielkościowe. W ostatecznym planie wystawionych ma zostać ponad pół tysiąca fotografii.

Więcej na temat ideologicznych wątków wystawy można przeczytać na stronie organizatora, Teatru Bagatela: Faza 2/240. Zaś ponieważ piszę teraz na moim najbardziej prywatnym ze wszystkich blogów, nie będę tu prowadzić teoretycznych rozważań. Nadmienię co innego – że zdarza mi się rano budzić w trwodze.

Gdy obserwowałem wcześniej reżyserów, przed premierami, przeważnie dziwiłem się ich emocjom. Panice też, a jakże. Dziwiłem się, nawet jeśli wcześniej sam również byłem w podobnych sytuacjach – grałem egzaminy, koncerty, przemawiałem, otwierałem wystawy też. I co z tego? Za każdym razem, gdy próbuje się zrobić coś nowego, wypłynąć na mniej znane dotąd wody, pojawia się to samo – złe przeczucie, pieter, cykor.

Faza 2/240, Wystawa fotografii, Piotr Kubic

Zostało jeszcze mnóstwo do zrobienia. Lecz nie roboty się obawiam, ale tego, że trzeba będzie podjąć sporo decyzji, o których przypuszczalnie jeszcze nie wiem. Że w umyśle braknie miejsca na te najbardziej konieczne zadania, że coś nie złoży się w czasie, że przeliczę się mimo tego, że od miesięcy mam w głowie to, co chciałbym zrobić.

Wernisaż odbędzie się 1 czerwca w Teatrze Bagatela w Krakowie, na Scenie przy ul. Sarego 7, godz. 17:00.

Dobranoc….

Od dzisiaj można oglądać moje zdjęcia w Klubie Aktora „Loża”, Kraków, Rynek 41. Powinienem napisać tu więcej o wystawie, i nie tylko tutaj, zamieścić afisz, lecz po prostu nie mam dziś już siły. Public relations pod psem…. Może jutro.

A za dziesięć dni – otwarcie mojej kolejnej wystawy… Lecz przedtem – mnóstwo roboty..

Idę spać na dzisiaj…. Dobranoc…

PS. Podzielę się moją dumą – tutaj moja dziewczyna w towarzystwie mołdawskich i polskich ministrów 🙂

Pola zebrzaste

Przedwiośnie

Podłużne połacie śniegu przeplatają się z czarnymi pasami ziemi. To zupełna tajemnica. Dlaczego wszystkie tak regularnie się układają, na przestrzeni całych kilometrów? Jakby się umówiły, albo rozmawiały ze sobą, co najmniej – były w kontakcie.

Paradoks

Z ogrodu widok na cmentarz

Jak to możliwe, że nagromadzenie wielu szczegółów może sprawiać wrażenie takiej pustki.

Jonasz z Niniwy

Oto film powstały na warsztatach artystycznych Zatonie 2012. Jestem z nim związany nie tylko tym, że podczas jego kręcenia panowała świetna, luźna i pełna wolności atmosfera, ale i tym, że potem spędziłem nad nim, wraz z przyjacielem Michałem, pełne dwa weekendy, nie wychylając nosa zza drzwi mieszkanie i zza monitora komputera. Nie licząc samotnych godzin poprawek, renderowania, ciągłego oglądania 🙂

Film miał swoją premierę w ostatnią sobotę w kinie Rialto w Poznaniu. Oto zdjęcie z premiery – za chwilę odsłoni się ekran i zobaczymy nasze „dzieło” 🙂

Premiera

A oto i sam film

Jeszcze…

Lato wyczerpuje swe siły. Jeszcze trochę i będzie ratować się ich ostatkiem. A my – myślą o dwóch, trzech choćby dniach w ciepłym słońcu i feerii kolorów – od żółtawej zieleni po głębokie bordo. Aż one wszystkie opadną, i mokre zmienią się w smutną bryję.

Jesień z góry

Coś mam wewnątrz, ale nie potrafię tego opisać. Może jutro.