Wyobraź sobie, że chcesz pomóc. Masz trochę gotówki, albo trochę czasu i sił. I pomysł. Chcesz zrobić coś dla kogoś, zastanawiasz się – dla kogo. Znajdujesz wreszcie człowieka, grupę ludzi, miejsce, instytucję… Odbiorcy mogą być różni, ale sprawdziłeś najlepiej jak umiałeś i uwierzyłeś w to, że Twój dar, zaangażowanie, czas, siły, nie pójdą na marne.
Ja bym ci radził – nie opowiadaj o tym innym. Wiem, że może pomyślisz, że ktoś jeszcze by się przyłączył do ciebie, ktoś, kto też chce pomóc, albo twoja działalność będzie inspiracją dla innych. Tak, to możliwe. Ale możliwy i prawdopodobny jest inny scenariusz – znajdą się ludzie, którzy dowiodą, że źle wybrałeś. Że powinieneś dać nie temu, któremu dałeś, albo nie to, co dałeś. Albo że nie należało tak po prostu dać, tylko pod pewnymi warunkami. Albo dać nie teraz, ale potem. Słowem – że to powinno się zrobić trochę inaczej, albo bardzo inaczej, albo w ogóle nie robić.
Co ciekawe, ci ludzie będą przekonani, że działają w pełni życzliwości serca, będą udowadniać, że działają z troski o ciebie, albo o obdarowanych. W imię poczucia obowiązku i objawiania prawdy podetną ci skrzydła, zachwieją twoją wiarą w sens twojego daru. Będą chcieli, żebyś działał według ich schematu, przekonania, wyobrażenia. Będą posuwać się w argumentacji, dodadzą argumenty emocji – że są zasmuceni, jest im przykro, może nawet, że zostali zgorszeni. Czekać cię będzie trudna próba mimo prostego faktu, że twój dar możesz dać komu chcesz i masz do tego pełne prawo.