Nosek

Zobaczył ją kiedy przeszła ulicę na przejściu dla pieszych. Brunetka, średniego wzrostu, może dwadzieścia trzy lata. Twarz raczej wąska, biała, ciemne oczy, lekkie piegi, drobna bródka. Ale zaciekawił go jej nos. W zasadzie nosek. Niewielki. Lekko podgięty do góry na końcu, bardzo delikatnie.

Już gdzieś widział taki nosek i teraz nie dawało mu to spokoju. Chciał się lepiej przyjrzeć, ale na przeszkodzie stał czas. Brak czasu. Kobieta, dziewczyna, szła z przeciwnej strony, zaraz go minie, po czym zniknie w głębi ulicy, wśród tłumu dziewczyn i mężczyzn. Miał więc może… dwie, trzy, może cztery sekundy? Im była bliżej, tym więcej mógł zobaczyć, ale tym większą prowokował osobliwość, z pewnością ją dziwił, bo kobiety dostrzegają takie nieco dłuższe spojrzenia. Dostrzegają tym bardziej całkiem długie spojrzenia, albo serię krótkich spojrzeń, po każdym z nich wiadomo, że będzie następne.

Kobiety nawet nie muszą tych spojrzeń widzieć, czują je, stojąc czy idąc tyłem do obserwatora, czują na przestrzał szerokiej ulicy, przez szybę tramwaju lub kawiarni, zza płotu, z taksówki, jadąc rowerem. Kobiety o tym spojrzeniach po prostu wiedzą.

Tak więc mając trzy, co najwyżej cztery sekundy i wiedząc, że dziewczyna i tak już zauważyła, że on…, że patrzy, że nie jest jak inni przechodnie, postanowił grać va banque i patrzeć po prostu. Tyle, że nie obleśnie, sprośnie, nieprzyzwoicie czy nieobyczajnie, patrzeć zwyczajnie, jak tylko najzwyczajniej mógł, patrzeć do ostatniej chwili, do momentu, gdy się miną, bo oglądać się za nią nie było sensu, bo i tak nie zobaczyłby już jej noska… No chyba…! Chyba że ona też by się odwróciła…

Co ona mogła począć w ciągu paru sekund, mogła spojrzeć na niego spojrzeniem wybranym z całej gamy spojrzeń, od obojętności, znudzenia, zaskoczenia, zdziwienia, do zainteresowania, uśmiechu, może… nadziei. Ale on nie chciał wzbudzać żadnego z tych uczuć, w ogóle uczuć, nie chciał jej przeszkadzać, niepokoić, nie chciał być zauważony, chciał tylko przyglądnąć się noskowi, którego już kiedyś widział, pewnie na innej twarzy, u kogoś zupełnie innego. I na sekundę przed tym, jak się minęli poczuł, że jest jej wdzięczny, bo udała, że o niczym nie wie, niczego nie czuje, nie widzi go, a jednak jej twarz na chwileczkę znieruchomiała, patrzyła przed siebie w ten sam punkt, o jeden moment za długo.

Może opowie komuś potem, albo napisze na blogu, że jeden facet molestował ją spojrzeniem. No trudno. Ryzyko. Pomyślał, że przeprasza, nawet jeśli ona nigdy nie usłyszy przeprosin, nawet się ich nie domyśli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *