Daleka droga do ogrodu

Im dłużej śpi tym gorzej się czuje. Poszukuje więc ratunku w pisaniu, właśnie teraz, w tej chwili. Podobnie jak w nocy, gdy wrócił do domu. Nierozważna jest to próba, ponieważ pisanie nie wychodzi mu ostatnio w ogóle. Jak głupie jest więc poszukiwanie uspokojenia w tym, co mu nie wychodzi? Próbuje udowodnić sobie, że w czymś nie jest kiepski. Świadomość, że jest kiepski, nie pozwala mu odpocząć, wzmaga frustrację. Tym bardziej, że kiedyś, jak sądził, nie był kiepski w pisaniu. (Przecież opinia paru tam osób to zbyt mało, żeby pomyśleć o niej na poważnie.)

To czego mu naprawdę trzeba, to usiąść w ogrodzie, tam gdzie widok otwiera się na trawę, pracowicie koszoną przez ojca w zeszłym roku. (Podobnie jak w poprzednim. Ojciec jeszcze żyje i ma się nadzwyczaj dobrze.) I na niebo, gdzieniegdzie zaciągnięte chmurami.

Usiąść w ogrodzie, ale bez książki, bez aparatu fotograficznego, a tym bardziej – bez komputera. Ale jak to zrobić, skoro te wszystkie sprzęty same pchają się do rąk. (Telefon musi zabrać, na wypadek, gdyby zaczął tracić przytomność). No właśnie, telefon musi zabrać i tu jest niebezpieczeństwo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *