Sara od niedzieli jest na białej szkole. Pierwszy raz. Przez pierwsze dwa dni było tam coś nie tak. Nie chciała o tym rozmawiać przez telefon, zresztą było trudno rozmawiać, gdyż ma kłopoty z zasięgiem. Zdałem sobie sprawę, że będzie sama rozwiązywać problemy i szukać swojej drogi. To świetnie, byle tylko dała znać, gdyby zdarzyło się coś naprawdę złego.
Miałem sen, w którym widzę Sarę po powrocie. Siedzimy przy stole, chyba przy posiłku, rozmawiamy. Przyglądam się jej twarzy i widzę, że to już nie jest ta sama osoba. Stała się doroślejsza w wyrazie, trochę więcej w niej zastanowienia, powstrzymania. A nawet same rysy są trochę inne, mniej okrągłe…
Czytam „Jaspiską wolę” Ewy Szumowskiej. Odstawiłem inne książki, ta ma pierwszeństwo. Widzę, że jest to powieść ewangeliczna. Cieszę się, bo tego właśnie mi brakuje w moim kręgu – odniesienia do prostej rzeczywistości. Prostego odniesienia (które przecież nie jest proste) do prostej rzeczywistości (która też nie jest prosta, jaka by nie była).