Upalne lato na Manhattanie. Dwudziestolatek z Europy Środkowej wchodzi do sklepu fotograficznego. Tu wszystkie sklepy są klimatyzowane. Ogląda półki, chciałbym mieć choć jeden z tych aparatów, choć ten najtańszy. Chce zapytać o coś sprzedawców, ale ci nie kwapią się do rozmowy. Ponawia pytanie, a wtedy jeden z nich podrywa się, macha ręką i mówi coś chrapliwym głosem z nowojorskim akcentem.
Chłopak wychodzi na ulicę, gdzie czeka na niego starszy, szczupły i żwawy mężczyzna, jego opiekun i przewodnik. Młody relacjonuje mu sytuację w sklepie i to, że sprzedawca się zdenerwował.
– Zdenerwował się, ponieważ zadawałeś dobre pytania – odpowiada przewodnik. On właśnie nie pozwolił młodemu na samodzielne poruszanie się w tej dzielnicy. To zbyt niebezpieczne.
Chłopak do dziś wspomina to wrażenie, że sprzedawca nie chciał z nim rozmawiać, ponieważ zorientował się szybko, że chłopak niczego nie kupi. Ale w odpowiedzi opiekuna kryje się coś szczególnego – że ważniejsze są pytania niż bezsensowne odpowiedzi.
– Najważniejsze jest czy osiągniesz to, czego chcesz, a nie czy zachowasz twarz i udowodnisz wszystkim swoją słuszność – takie zdanie, po latach, powtarza sobie czasem chłopak. Ważniejsze są pytania, a czasem nawet niezadane pytania. Bo np. car Piotr I Wielki wprowadził zarządzenie: „Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego”.
Naiwnością, chyba nawet bardziej tą udawaną, można zajść nierzadko dalej niż ujawnianiem swojej świadomości. Być naiwnym to nie jest wstyd, a być naiwnym skutecznie, to nierzadko chronić otoczenie przed pośmiewiskiem. Za co ono niejednokrotnie ci się odwdzięczy (i to wcale nie sarkazm, tylko najprawdziwsza prawda).