Jeśli w domu, wieczorem, zalega w końcu cisza, to znaczy, że wszystko idzie swoim zwykłym torem, słowem – w porządku. Teraz można by wreszcie coś zrobić, gdy obowiązki zostały zaspokojone i nikt już nie potrzebuje mężczyzny w średnim wieku. Nawet jest niewskazane, żeby jakiś mężczyzna w średnim wieku próbował coś robić w domu o tej porze. Niech mu do głowy nie wpadnie łaskawe mycie naczyń, z pewnością pobudzi wszystkich. Niech też nie włącza pralki. Niech nie próbuje naprawiać zawiasów w szafce w łazience, bo jeśli śrubokręt spadnie do wanny, to postawi na równe nogi połowę rodziny.
Mógłby co prawda poprasować, ale do tego mu akurat nie spieszno, jak pomyśli, że deskę, żelazko i stosik prania musiałby wynieść z sypialni i przenieść, najlepiej, do kuchni. Bo samo prasowanie w pokoju, na skrzypiącej desce, zbudziłoby jego drugą połowicę. A gdyby przy przenoszeniu deski zawadził niechcący o drzwi, te do przedpokoju, których lekkie dotknięcie wprowadza w drżenie? Pochodzą przecież z późnego socjalizmu, raczej – z okresu przełomu – kiedy nie produkowano i nie sprzedawano niczego, co byłoby solidne. Płyta paździerzowa i niepewnie wprawiona szyba – oto całe drzwi, nie można ich nawet zamknąć bez powolnego mruczenia – jakby chciały się oprzeć nawet temu prostemu i podstawowemu dla nich działaniu.
Pozostaje pisanie bloga. Po co i na co? Z nudów. Ale przecież nie pytaliśmy „z czego”, tylko „po co”. Dana odpowiedź jest wymijająca. Być może, w pewnym wieku, pytania o cel i sens stają się niestosowne. Bo zdradzałyby, że pytający niewystarczająco zgłębił temat, nie na tyle, by milcząco pomijać już samo pytanie, a co dopiero odpowiedź. Dochodzimy zatem do wniosku, że omijanie tematów świadczyć może o dojrzałości, której próżno szukać u tych, którzy pewne pytania, w gruncie rzeczy niedyskretne i tym samym niedelikatne, stawiają z podniesionym czołem.