Dlaczego piszę o pogodzie?

Sądzi się, że temat o pogodzie jest najgłupszy.

– O czym rozmawialiście?
– O pogodzie.

Trudno chyba lepiej wyrazić się o nudnej i niepotrzebnej rozmowie, która stała się nieporozumieniem.

Czytam mój poprzedni wpis (o pogodzie) i znów mam wrażenie, że próbowałem niepotrzebnie coś ugórnolotnić. Ten styl, składający się z powtórzeń – po co on komu?

Dzisiaj byłem w pokoju sprzątaczek – w „firmie”, gdzie pracuję. Z przyjacielską wizytą. Ale jak o tym napisać? Nie wiem. Czy to w ogóle da się oddać inaczej, jak po prostu przytoczyć dialog? Ale po co przytaczać dialogi, jakich miliony zdarzają się każdego dnia w miejscach takich, jak to. Dlaczego więc opisywać? Dlatego, że… wyobraźnia przywołuje tamte chwile, wraz z ciepłym, spokojnym uczuciem. W piwnicy dużego budynku, po powierzchnią ziemi, bez okna, przy niewielkim stoliku krytym ceratą, krzesłach, z których każde – inne, skrzypiącej drzwiami szafie, przekrzywionym lustrze z napisem „do pracy się nie spóźniamy”, pożółkłą lodówką, otwartą bombonierką, i twarzami, których nie znajdzie się w katalogach nawet tych najtańszych hipermarketów.

Przeczytałem dziesiątki felietonów, trochę mniej – wpisów na blogach różnych ludzi. Przeczytałem może setki tekstów, które miały „podnosić na duchu” albo „pouczać, jak żyć”. Oglądnąłem nie za dużo filmów, mających coś podobnego na celu. I teraz, na ich wspomnienie, dopada mnie przeczucie, że wszystkie one były zadziwiająco uproszczone, sztuczne.

Może droga do cieszenia się z tego, co po prostu jest (bez upiększeń i koloryzowania) wiedzie poprzez sztuczność. Której wpierw się nie dostrzegało, która nie uwierała, a koniec końców – objawiła swoje prostactwo. Ciekawe, że aby powiedzieć coś konkretnego, trzeba uprościć. Bo gdyby chcieć być dokładnym, wychodzi bebłanie.

Przed chwilą wiatr uderzył w nasze okna. Jakby wściekł się, jak człowiek, który potrzebuje odreagować. Mogę mu to wybaczyć, powiem więcej – zafascynował mnie. Zupełnie jak pani doktor inżynier, na moich studiach, dwadzieścia lat temu, gdy jednym ruchem zrzuciła wszystkie moje przybory kreślarskie na podłogę. Bo gdy coś przekroczy ostatnią granicę strachu, gdy już nie ma nic do stracenia, to miejsce przerażenia zastępuje fascynacja.

Dlaczego więc piszę o pogodzie? Bo próby oddania ludzkiej fascynacji bycia z drugim człowiekiem są skazane na niepowodzenie, akurat tego wieczoru. Dziś zawiozłem syna na trening piłki nożnej. I patrząc na niego, gdy biegał środkiem wielkiej sali gimnastycznej, czułem, że chciałbym, a nawet powinienem coś wyrazić. Ale, szczerze: przerasta mnie to.

Beniamin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *