Zastanawiająco. Było dzisiaj sucho na zewnątrz. Aż dziwnie. I zapach powietrza inny. Już idąc od drzwi wejściowych do furtki można zauważyć odmianę. Zimowa pora, zdaje się, minęła. Furtka jest osadzona na metalowych słupkach, zabetonowanych w podmurówce. Wokół niej ścielą się zeszłoroczne trawy, takie, jakie mogą być tylko zeszłoroczne. Ale dziś nie było na nich, ani wokół, śladów wody, kałuż. Nasz świat stał się suchy. I prawie – czysty.
Wzdłuż krawężników, smugami, leży zimowy piasek, sypany przez piaskarki. Teraz już niepotrzebny, staje się źródłem wiosennego kurzu, unoszonego przez pęd przejeżdżających samochodów. Nieważne, że się unosi. Ważne, że jest suchy, czyli – nie ma błota.
Znikanie błota to długi etap wiosennego przejścia, z zimy do lata. A tutaj, patrz, nastał tak szybko. Dlatego jest to dziwne i nawet nienormalne. Jak jakiś bonus, niezasłużony, i tylko na chwilę. Zniknie przy pierwszym deszczu, który przecież musi nadejść.