O wpół do dwunastej w nocy wysiadam z samochodu. Na naszym małomiasteczkowe podwórku, między domem, a budynkiem, który kiedyś był stodołą, dziś jest przerobiony na garaże.
Śnieg chrzęści pod stopami. W górze – gwiazdozbiory. Powietrze jest lekko mroźne i suche. To przyjemność zaciągnąć się nim.
Zmrożony śnieg i lód trzeszczą, gdy idę zamknąć bramę. To tylko formalność – zamykanie bramy, bo i tak nie używa się kłódki. Bramę się u nas po prostu przymyka, ale tak naprawdę nie zamyka. Lecz wujek i ciocia, którzy mieszkają po tej stronie domu, po której jest brama, czują się nieswojo, gdy brama w nocy jest otwarta. Śmieszy mnie to, a z drugiej strony – rozumiem. Śmieszy, bo tłumaczyłem kilka razy, że gdyby ktoś chciał nas okraść, to przymknięta brama nie zapobiegnie temu. Z drugiej strony – bramę przymyka się też w ciągu dnia, gdy wszyscy wyjeżdżają i nikt nie zostaje w domu.
I wydaje mi się to takie proste, gdybym był na miejscu złodzieja. Wystarczyłoby trochę poobserwować dom, żeby wiedzieć, że bramy tak naprawdę nikt nie zamyka, a w dzień przymyka się ją właśnie wtedy, gdy nikt nie zostaje w domu. Gdybym był złodziejem, przyszedłbym właśnie wtedy.
Gdy wracam od bramy, muszę przejść znów podwórko. Jest ślisko w niektórych miejscach, a ja dźwigam ciężki plecak. Jeden z moich wujków nastawia złamane kości i zwichnięte stawy. Gdy spadnie śnieg, do jego gabinetu ustawia się kolejka. A ja myślę, że jest taki sposób chodzenia nawet po lodzie, który jest dość bezpieczny. Trzeba ugiąć nieco kolana i wyczuwać nawierzchnię.
Wcale nie górnolotne te moje przemyślenia dzisiaj. Ale czasem dopada mnie taka negacja tego, że twórczość powinna być czymś szczególnym, efektem przemyślanej pracy i starania o oryginalność. Czasem myślę – nie! Właśnie, że nic szczególnego, właśnie, że zwykła codzienność, zwykłe dreptanie tym samym chodnikiem, wsiadanie do tego samego autobusu, otwieranie tych samych drzwi. Nareszcie – nic nowego, nareszcie można odpocząć od wrażeń. Nareszcie jakieś zwykłe zdjęcie, a nie wyczekane, wycyzelowane, wyobrabiane. No ale to może tylko moja radość, bo wbrew temu, co mają inni, żaden z moich dni się nie powtarza.